Aryna Sabalenka kontynuuje swoją kapitalną passę na kortach Australian Open. Obrończyni wielkoszlemowego tytułu awansowała już do półfinału tegorocznej edycji zmagań na Antypodach, pewnie ogrywając w 1/4 finału 6:2, 6:3 reprezentantkę Czech - Barborę Krejcikovą. Jest sporo prawdy w tym, że czy to w Australii czy w Stanach Zjednoczonych, a nawet w Azji, Białorusinka cieszy się większą sympatią kibiców niż na Starym Kontynencie. Jej powiązania z reżimem Aleksandra Łukaszenki sprawiają, że w Europie fani podchodzą do niej nieco inaczej. Sabalenka potrzebowała pomocy. "Nie byłam z tego dumna" Inną sprawą jest wsparcie specjalistów. Aryna Sabalenka na pomeczowej konferencji przyznała, że współpracowała z psychologiem, który pomógł jej opanować niezrozumiałe zachowania na korcie i wyeliminować porażki, do których na zdrowy rozum nie powinno dojść. Białorusinka nie wstydziła się przyznać, że nie jest dumna z tego, jak zdarzało jej się zachować w przeszłości w trakcie meczów. I że potrzebowała pomocy. Dodała jednak, że w pewnym momencie podjęła decyzję, że sama musi znaleźć sposób, by kontrolować swoje emocje. "Po prostu w pewnym momencie zdecydowałam, że muszę sama wymyślić, jak zacząć lepiej się kontrolować. Myślę, że ta decyzja była dla mnie najważniejsza, zaczęłam brać odpowiedzialność za wszystko, co robię. To naprawdę pomaga mi zyskać większą kontrolę na korcie" - stwierdziła Białorusinka. Sabalenka została też zapytana o całe szaleństwo, które czasem można było oglądać w jej meczach. Krzyki, strojenie min, wybuchy złości. Tenisistka z uśmiechem odpowiedziała, że nie jest szczególnie dumna ze wszystkich swoich zachowań. "Lubimy robić dziwne rzeczy" Fakt, że Sabalenka zaczęła panować nad sobą na korcie, co rzecz jasna przełożyło się na coraz większe sukcesy, bo talentu Białorusince nikt nie ujmował, nie oznacza, że również poza kortem stała się oazą spokoju. Nawet podczas Australian Open jej szalona natura dała o sobie znać, kiedy w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym... kopniakiem strąca przedmiot stojący na głowie jednego z członków jej sztabu szkoleniowego. Dopóki jednak dzieje się to poza meczami, jej fani nie muszą się martwić. Jej zachowanie dodaje czasem zresztą kolorytu tenisowemu środowisku. Trudno znaleźć zawodniczkę, której towarzyszyłoby równie dużo kontrowersji, co Sabalence, ale fakt, że potrafiła opanować swoje emocje, które nie pozwalały jej wygrywać, zasługuje na uznanie.