Mirra Andriejewa po raz pierwszy zachwyciła świat w lipcu zeszłego roku, kiedy to na Wimbledonie przeszła trzy rundy eliminacji, a następnie w drabince głównej wyeliminowała Xiyu Wang, Barborę Krejcikovą i Anastazję Potapową. Odpadła dopiero w czwartej rundzie przeciwko Madison Keys, choć w tamtym meczu prowadziła po pierwszym secie. Nie zmieniło to jednak faktu, że szesnastolatka zaskoczyła wtedy wszystkich obserwatorów tenisa. W US Open miała dość pechowe losowanie - w drugim spotkaniu napotkała Coco Gauff, późniejszą triumfatorkę turnieju. Przegrała 3:6, 2:6. W trwającym Australian Open powtórzyła już wyczyn z londyńskiej trawy, meldując się w czwartej rundzie. Zagra w niej ze wspomnianą Krejcikovą. W niedzielę okaże się, czy Czeszka zrewanżuje się młodszej koleżance z touru. W ostatnim czasie o Andriejewej było głośno nie tylko z powodu wyrzucenia za burtę turnieju Bernardy Pery, Ons Jabeur i Diane Perry, ale także z powodu małego incydentu, do którego doszło w spotkaniu z ostatnią z wymienionych. Rosjanka grała z nią trzysetową batalię. W trzecim secie przegrywała już 0:2. W trzecim gemie przy stanie 40:40 była na tyle zdenerwowana, że postanowiła rozładować napięcie gryząc się w rękę. Zrobiła to po nieudanym bekhendzie, który wydawał się niezbyt skomplikowany, jednak piłka zatrzymała się na siatce. Australian Open 2024. Maria Andriejewa w czwartej rundzie Z perspektywy głównej kamery telewizyjnej wydawało się, że tenisistka urodzona w Krasnojarsku łapie się za głowę, ale realizator transmisji szybko pokazał przybliżenie na jej postać. Widać było wyraźny, choć chwilowy ślad na lewej ręce. Krótkofalowo ta decyzja nie pomogła jej w polepszeniu gry - przegrywała już 1:5, broniła piłki meczowej, ale następnie jednak "odrodziła się" i doprowadziła do super tie-breaka, którego wygrała 10-5. Gdy przegrywała, jeden z angielskojęzycznych komentatorów powiedział: "Naprawdę musi popracować nad mentalną stroną swojej gry. Jest zbyt surowa dla siebie, kiedy przegrywa". Na te słowa nieoczekiwanie odpowiedział... Andy Murray. - Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że obejrzy mecz, a potem go skomentuje. Spróbuję to jakoś wydrukować. Nie wiem, oprawię to w ramkę. Zabiorę to ze sobą wszędzie. Może powieszę go na ścianie, żeby móc to oglądać codziennie (śmiech). Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że skomentuje mój mecz - odpowiedziała sama zainteresowana.