Andy Murray w czwartek rozegrał jedno z najbardziej szalonych meczów w swojej karierze, wygrywając 3:2 z Thanasim Kokkinakisem, mimo że reprezentant gospodarzy prowadził już 2:0 w setach i 5:2 w trzeciej partii. Ostatecznie mecz, który rozpoczął się w późny czwartkowy wieczór australijskiego czasu, zakończył się o 4 nad ranem w piątek. - Zamiast mówić o tym meczu jako epickim starciu Murraya z Kokkinakisem wszystko skończyło się bardziej jak farsa - stwierdził po meczu rozzłoszczony Szkot, cytowany przez "Guardiana". Andy Murray z "kacem" po meczu z Kokkinakisem Wtórują mu w tym także inni zawodnicy i zawodniczki, jak Jessica Pegula, która zwraca uwagę na to, że w przypadku tak późno zakończonych spotkań bardzo ciężko o odpowiednie zregenerowanie się. - Wiem, że to nie zdarza się często, ale na Wielkim Szlemie, największej scenie, może to dla zawodników oznaczać być albo nie być w kolejnej rundzie. To nie jest zdrowie, a ludzie nie zdają sobie również sprawy, że po takim meczu bardzo trudno jest pójść spać - tłumaczy Amerykanka rozstawiona w Melbourne z "trójką". - Jestem pewny, że Andy prawdopodobnie czuje się, jakby miał kaca, bo w ogóle nie spał. Na pewno jego ciało jest teraz w opłakanym stanie - dodał z kolei deblista Jamie Murray, starszy brat Andy`ego. Według informacji brytyjskich dziennikarzy rzeczywiście Szkot zbyt długo nie pospał, bo już o 9:30 miał być z powrotem w Melbourne Park, by kontynuować swoją regenerację. Do krytyki na łamach brytyjskiej gazety odniósł się dyrektor turnieju, Craig Tiley, który nazwał mecz Murraya z Kokkinakisem "anomalią", a za powody wymienia między innymi temperatury panujące w Australii. - To zmienia się z roku na rok, głównie pod wpływem warunków. Szczególnie w Australii jest teraz dużo więcej upalnych dni, a w upalne dni mecze trwają dłużej.To kombinacja wielu rzeczy, poziom zawodników się wyrównał, zegardaje graczom więcej czasu, ponieważ przerwa między punktami wzrosła z 20 do 25 sekund. Wszystkie te rzeczy się przyczyniają - stwierdził. Nie wszystkim jednak taka sytuacja przeszkadza, a w drugim "obozie" są chociażby Stefanos Tsitsipas czy Jannik Sinner, którego zeszłoroczny ćwierćfinał Australian Open z Carlosem Alcarazem zakończył się chwilę przed 3 w nocy. - Szczerze mówiąc za bardzo nie zwracam na to uwagi, cieszę się z bycia na korcie bez względu na czas. Oczywiście wolałbym grać wcześniej niż w nocy, ale to wszystko jest częścią naszego sportu - przedstawił swój punkt widzenia Włoch. Djoković i Nadal narzekają na piłki. "Gorsze niż wcześniej" Kolejną problematyczną sprawą jest temat piłek, dostarczanych w tym roku przez firmę Dunlop. Zdaniem Novaka Djokovicia również one mogą mieć wpływ na to, że mecze są coraz dłuższe. - Te piłki są wolniejsze, co ma wpływ na grę - powiedział Serb. Podobne zdanie ma Rafael Nadal, który z turniejem pożegnał się bardzo szybko po porażce w trzech setach z Mackenzie McDonaldem. Hiszpan stwierdził, że piłki są gorszej jakości niż w przeszłości i że dużo szybciej się psują, utrudniając zawodnikom stosowanie pewnych zagrań. Craig Tiley odniósł się również do tych problemów. - Jedyną rzeczą jaką mogę powiedzieć, to że na pewno wykorzystamy zdanie zawodników i zdamy sprawozdanie. Zostawiam tę sprawę technikom, którzy patrzą na wszystkie zmienne i sprawdzają piłki od strony technicznej, a dużo pomiarów odbywa się na kortach - dodał. Australian Open. Troje reprezentantów Polski wciąż w grze W Melbourne na swoje kolejne mecze oczekuje troje reprezentantów Polski pozostałych w singlowych turniejach. Hubert Hurkacz zagra w 1/8 finału z Sebastianem Kordą, Iga Świątek po błyskawicznym rozprawieniu się z Cristiną Bucsą zagra o ćwierćfinał z Jeleną Rybakiną, z kolei rywalką Magdy Linette w 3. rundzie będzie Jekatierina Aleksandrowa.