Od początku meczu widać było, że obu tenisistów czekać będzie ze sobą ciężka przeprawa, a o wynikach poszczególnych partii decydować mogą pojedyncze kluczowe momenty. Tak było w pierwszym secie, kiedy przy stanie 3:3 Kokkinakis miał break pointa i właśnie wtedy Szkotowi przytrafił się podwójny błąd serwisowy. Reprezentant gospodarzy skorzystał ze zdobytej przewagi i set wpadł na jego konto, a po Murrayu widać było sporą frustrację. Australian Open. Fantastyczny pojedynek Andy`ego Murraya i Thanasiego Kokkinakisa 35-latek przekuł jednak wspomnianą frustrację w poprawę swojej gry i rzeczywiście było to widać od początku drugiego seta. Australijczyk jednak również utrzymywał swój poziom i w pewnym momencie wydawało się, że dosyć komfortowo uzyska dwusetowe prowadzenie. Finalnie rzeczywiście je uzyskał, ale musiał się przy tym niesamowicie napracować. Przy prowadzeniu 5:4 Kokkinakis zmarnował trzy piłki setowe, powtórzył serwisową pomyłkę Murraya z poprzedniego seta i w efekcie dał sobie odebrać przewagę przełamania, co doprowadziło do tie-breaka. Tam nie wykorzystał kolejnych dwóch setboli, ale ostatecznie szósty okazał się skuteczny i 26-latek mógł się cieszyć z podwyższenia prowadzenia. Andy Murray pokazał już jednak w tym roku w Melbourne, że mimo całej historii problemów zdrowotnych, nie straszne są mu mecze pięciosetowe. W trakcie trzeciego seta wydawało się jednak, że bardzo daleko jest do tego, by mecz potoczył się na pełnym dystanie. Kokkinakis wyszedł już na prowadzenie 5:2. Wtedy jednak Szkot włączył tryb "Terminator", uciekł ze stryczka i doprowadził do kolejnego w tym meczu tie-breaka. Tam znów obaj zawodnicy szli cios za cios, a o wszystkim zadecydował ostatecznie jeden błąd. Popełnił go Kokkinakis, który przy setbolu Murraya mając czystą siatkę posłał piłkę wolejem w aut i tym samym pomógł rywalowi w powrocie do spotkania. To wyraźnie uskrzydliło Murraya, który poczuł, że może odwrócić całe spotkanie. Na domiar złego z kolei dla jego rywala, przy stanie 3:2 w czwartym secie źle stanął podbiegając do jednego ze skrótów i podkręcił kostkę, co wywołało spory grymas bólu na jego. Po krótkiej przerwie wrócił na kurt przy ogromnej wrzawie publiczności. Murray jednak zdążył już poczuć swój moment i dzięki przełamaniu uciekł rywalowi na tyle daleko, że ostatecznie wyrównał wygrywając całego seta 6:3. Szkot zrobił to również w świetnym stylu, bo zakończył partię asem serwisowym. Prawdziwe starcie na wyniszczenie trwało także w decydującym secie, gdzie obaj panowie wymieniali kolejne ciosy, często już na "miękkich" nogach. Znów wszystko rozstrzygnęło się w samej końcówce. Przy stanie 5:5 Murray zyskał kluczowe jak się okazało przełamanie, kiedy świetnym forhendem nie dał szans rywalowi. W kolejnym gemie wytrzymał próbę nerwów i precyzyjnym bekhendem zakończył to kapitalne starcie. W kolejnej rundzie czeka już na Murraya inny weteran, Roberto Bautista-Agut, który w drugiej rundzie również potrzebował pięciu setów, by pokonać Brandona Holta. Andy Murray(66.ATP) 3:2 (4:6, 6:7, 7:6, 6:3, 7:5) Thanasi Kokkinakis(159.ATP)