- W deblu zarabia się będąc w pierwszej "30", może "40" na świecie. Kiedy jest się niżej, albo się dokłada, albo ma się sponsorów - mówił Jan Zieliński, w rozmowie z Interią Jan Zieliński po swoim pierwszym wielkim deblowym sukcesie. We wrześniu 2021 roku w parze z Hubertem Hurkaczem wygrał w Metz turniej ATP 250. W turniejach ATP zarabia się mało Tenisista ze stolicy był wtedy 103. w rankingu deblowym. Musiał cały czas inwestować w swoją karierę. Trochę pomagał mu wówczas ówczesny sponsor Polskiego Związku Tenisowego - firma Lotos. Dziś tego sponsora już nie ma. Za wygraną w Metz otrzymał 7 680 euro. Dla porównania Hurkacz, który wówczas wygrał również w singlu, dostał premię za ten triumf w wysokości 41 tysięcy euro. Zieliński wygrał również w Metz-u w 2022 roku już w parze z Nysem. Pula nagród była już wyższa niż rok wcześniej (impreza była już rozgrywana po pandemii). Polak dostał 14 125 euro. Wielkie Szlemy to dla deblistów manna z nieba Najlepszy obecnie polski deblista w całej karierze zarobił 391 tysięcy dolarów. Sukces w Australii to dla niego manna z nieba. Awans do półfinału da mu 105 tysięcy dolarów australijskich, czyli około 74 tysięcy dolarów. Wielkie Szlemy pozwalają deblistom sporo zarobić. Za występ w ubiegłorocznym US Open, w którym zawodnik z Warszawy dotarł do ćwierćfinału (z Nysem), dostał premię w wysokości 48 750 dolarów. Za drugą rundę Wimbledonu (w parze z Kamilem Majchrzakiem) 11 tysięcy euro, za trzecią rundę Rolanda Garrosa Nys) - 21 tysięcy euro. Do tej pory jedną czwartą swoich zarobków - na dziesięć lat kariery zawodowej - Zieliński zgarnął właśnie w Wielkim Szlemie. Teraz te proporcje wzrosną. Dla porównania za półfinał ATP Masters 1000 w Montrealu otrzymał 41 895 tys. dol, a za półfinał ATP 500 w Astanie - 15 745 dolarów. Po Australii znaczący awans Zielińskiego w rankingu Dla Zielińskiego istotne jest, że znacząco poprawi swoją pozycję w rankingu i będzie mógł być rozstawiony w najważniejszych tenisowych turniejach - Wielkich Szlemach, ATP Masters 1000, nie wspominając o ATP 500. Dzięki wysokiemu rankingowi będzie mu również łatwiej dobierać partnerów w przypadku kontuzji czy też rozstania z dotychczasowym. Zieliński dziś jest 36, ale półfinał Australian Open da mu awans na pozycję 21. A jeszcze trzy lata temu kiedy po zakończeniu studiów w USA zaczął grać na poważnie w zawodowym cyklu był na 375 miejscu. Zarabiał po tysiąc, dwa tysiące dolarów za wygrane w małych turniejach. Dziś zarobi kilkanaście razy więcej. Czekał na to kilka lat. - Budowanie rankingu to bardzo żmudna droga. Trzeba przelać wiele potu na treningach, wiele się nauczyć, potem to wszystko zademonstrować na turniejach. Wiele turniejów trzeba też przegrać - mówił Zieliński. Przegrać, żeby potem niespodziewanie wygrywać. Tak jak w Australii. Olgierd Kwiatkowski