Hurkacz zagrał znakomity mecz. Był bardzo bliski awansu. Końcówka spotkania była szalona, dramatyczna, szala zwycięstwa ważyła się raz w jedną raz w drugą stronę. Ostatecznie to Korda po raz pierwszy w karierze zagra w ćwierćfinale Wielkiego Szlema. Udany początek Hurkacza 25-letni Polak wyszedł na mecz bardzo zmobilizowany, ale nie zdenerwowany. Korda - przeciwnie. Rozkojarzony, niepewny na początku spotkania nie był tym zawodnikiem, który w świetnym stylu pokonał Daniłła Miedwiediewa w trzeciej rundzie i grał jak równy z równym (porażka w trzech setach) z Novakiem Djokoviciem w finale - rozegranego przed Australian Open - ATP 250 w Adelajdzie. Pierwszy set wrocławianin rozegrał bardzo dobrze. Zakończył go w 34 minuty zwycięstwem 6:3. Przewagę wypracował w trzech szybkich pierwszych gemach po których prowadził 3:0. Nie było już więcej przełamań serwisów. Podający łatwo wygrali swoje gemy. Kryzys Polaka w drugim i trzecim secie W drugim secie sytuacja się odwróciła. W połowie tej partii Korda zaczął przejmować inicjatywę. Zagroził Hurkaczowi w czwartym gemie aż w końcu przełamał go w szóstym, prowadząc 4:2. Nie stracił tej przewagi. Teraz to Amerykanin wygrał 6:3. Polak stracił pewność serwisu, który jest jego najsilniejszą bronią. Miał tylko 54-procentową trafność pierwszego podania i zaledwie 36-procentową skuteczność drugiego 4 punkty zdobyte na 11). Wszystko wskazywało na to, że Hurkacz traci również wiarę i siły. Trzeci set oddał bardzo łatwo. Przegrywał 0:4 i bronił się przed stratą piątego gema, broniąc dwóch break pointów. Niepokojące było zachowanie Polka, który trzymał się za żebra. Wyraźnie przeżywał kryzys. Korda ograł go 6:2. Odrodzenie Hurkacza i dramatyczny piąty set Amerykanin nie okazał się robotem. Też zaczął okazywać słabość i fizyczną niedyspozycję, był niecierpliwy. W czwartym secie nie utrzymał poziomu z dwóch poprzednich. Za to Hurkacz wrócił do gry i zaczął grać bardzo dobrze. Stracił w nim tylko jednego gema. Ani razu nie bronił się przed przełamaniem własnego serwisu. Sam miał pięć break pointów, z których wykorzystał dwa. Hurkacz po raz trzeci zagrał w tym turnieju mecz z pięcioma setami. W II rundzie pokonał na tym dystansie Włocha Lorenzo Sonego, a w III rundzie Kanajdyczyka Denisa Shapovalova. Tę rozgrywkę prowadził w podobnym stylu - bardzo ostrożnie. Ale Korda też. Obaj zawodnicy pilnowali swojego serwisu. Amerykanin nie miał żadnej szansy na wygranie gema przy podaniu rywala. Hurkacz był tego bliski w decydującym momencie, w 11 gemie. Zmarnował dwie okazje, dwa break pointy. Polak wyrównał na 6:6 i doszło do tie-breaku. Ten przypominał cały mecz. Na początku niewielką przewagę uzyskał Hurkacz, potem popsuł parę piłek i przegrywał 3:7. Wyrównał. Nie zdobył już jednak punktu. Tie-break zakończył się zwycięstwem 10:7 dla Kordy. Hurkacz zszedł z kortu z podniesioną głową. Dostał zasłużone oklaski od publiczności na Rod Laver Arena. Zagrał świetny mecz, bardzo dobry turniej. Olgierd Kwiatkowski IV runda turnieju singla mężczyzn Australian Open Hubert Hurkacz (Polska, 10) - Sebastian Korda (USA, 29) 6:3, 3:6, 2:6, 6:1., 6:7 (7)