To był tenisowy maraton dla obu tenisistów. Mecz miał się rozpocząć w środę wczesnym popołudniem miejscowego czasu, zaczął się wieczorem i trwał blisko cztery godziny. Zakończył się w czwartek przed pierwszą w nocy lokalnego czasu. Hurkacz wytrzymał próbę nerwów i trudny fizyczny sprawdzian. Nie poddał się mimo niekorzystnej sytuacji. Przegrał pierwszego seta, w drugim "gonił" rywala po przegranym serwisie, zaskakująco łatwo uległ w trzecim, odrodził się w czwartym, a w piątymzagrał najlepiej. Pierwszy raz w karierze awansował do trzeciej rundy Australian Open. W pierwszym secie Hurkacz wyraźnie gorszy Nie wiadomo co się działo w Hurkaczem w pierwszym secie. Był wyraźnie gorszy. Popełnił aż 15 niewymuszonych błędów, przy dziewięciu Sonego. Mylił się w takich momentach, w których trudno się było spodziewać, że nie zdobędzie punktu. Włoch zaczął mecz od prowadzenia 3:0 z jednym przełamaniem serwisu polskiego tenisisty. Zaskakujące, bo w poprzednim spotkaniu z Hiszpanem Pedro Martinezem podanie było największym atutem wrocławianina - zaserwował aż 24 asy. Hurkacz nie odrobił tej straty i nie zagroził poważnie Sonego. Zaskoczył swoją słabszą dyspozycją. Przegrał seta 3:6. Dwa zupełnie inne sety W drugim zadziwił bojowym okrzykiem po wygraniu punktu w siódmym gemie. Obronił się wtedy przed przełamaniem, choć później przegrał break pointa i zrobiło się bardzo niebezpieczne. Sonego prowadził 4:3, a wkrótce 5:3. Od tego momentu Hurkacz wygrał jednak trzy gemy z rzędu. Włoch jeszcze jednego. Doszło do tie-breaku. W kluczowych momentach tej rozgrywki Sonego zaczął tracić punkt za punktem. Hurkacz wykorzystał wyraźną słabość rywala. Wygrał tie-break 7:3. Kolejny set stał jednak pod znakiem dominacji Sonego. Dwukrotnie był lepszy w gemach przy podaniu Polaka. Hurkacz zdobył zaledwie jeden punkt po swoim drugim serwisie. Przegrał 2:6, w meczu było 1:2. Wspaniały finisz Polaka Wtedy to wrocławianin wydobył z siebie to, co ma najlepsze. Dobrze serwował, grał agresywniej, ale przede wszystkim zaimponował - w przeciwieństwie do Włocha - wytrzymałością fizyczną. Zwycięstwo w czwartym secie było niemal formalnością, choć w końcówce Hurkacz nieco się pogubił. Decydująca o awansie partia przypominała poprzednią. 11. tenisista na świecie rozpoczął od prowadzenia 3:0. Grał solidniej. Sonego wydawał się bardziej zmęczony. Obaj pewnie zwyciężali swoje gemy serwisowe, a to oznaczało, że ostatnie słowo należało do Hurkacza. Polak zakończył spotkanie najefektowniej jak mógł - asem serwisowym. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju singla mężczyzn Australian Open Hubert Hurkacz (Polska, 10) - Lorenzo Sonego (Włochy) 3:6 (7:6 (3), 2:6, 6:3, 6:3