Czy to będzie rok Aryny Sabalenki? Białorusinka spektakularnie weszła w sezon. W styczniu wygrała 11 meczów, z piątego miejsca w rankingu WTA awansuje na drugie, triumfowała w pierwszym tegorocznym turnieju wielkoszlemowym. Sabalenka w finale w Melbourne przegrała pierwszego seta w sezonie, ale odpowiedziała zwycięstwem w dwóch kolejnych. Jak na siebie niezwykle opanowana w najważniejszych momentach meczu, okazała się dużo lepsza dla rywalki, która w ubiegłym roku wygrała Wimbledon. Mocne serwisy, krótkie wymiany w pierwszym secie Mecz od pierwszej zagranej piłki wyglądał tak, jak się tego spodziewano. Naprzeciw siebie stanęły dwie wysokie zawodniczki, których głównym atutem w tym i innych turniejach są serwis i silne uderzenia kończące. Nie było wiele tenisowej subtelności. Liczyło się to, która z tenisistek zagra szybciej i mocniej. W pierwszym secie obie zawodniczki zagrały po pięć asów, przeciętna szybkość pierwszego serwisu wynosiła 180 km/godz., najszybszy - u Rybakiny - 195 km/godz. W 10 gemowym secie było 19 "winnerów". Najlepsze zawodniczki turnieju nie bawiły się w długie wymiany. W zdecydowanej większości zdobywały punkty po najwyżej czterech uderzeniach (40), zaledwie cztery, gdy wymiany trwały 9 uderzeń. Rybakina w tej bezwzględnej walce na serwisy i winnery była skuteczniejsza, ale przede wszystkim bardziej opanowana, stateczna i uporządkowana. Grała konsekwentnie, popełniała błędy, ale specjalnie się nimi nie przejmowała. Pierwsza przełamała podanie rywalki na 2:1 (Sabalenka prowadziła w tym gemie 40:0) i uzyskała znaczącą przewagę. Trochę niespodziewanie straciła jednak to prowadzenie (było 4:4), by natychmiast - w kluczowym momencie meczu - je odzyskać. Finisz miała bezbłędny. Przy 5:4 i własnym podaniu zakończyła seta, nie tracąc punktu. Set trwał 34 minuty. Sabalenka pokazała wielką moc w drugim secie W drugim mecz wyglądał podobnie, ale nastawienie i zachowanie finalistek się zmieniło. Sabalenka odzyskała spokój, wykonywała mniej nerwowych zagrań, nabrała pewności w najważniejszych momentach gemów. Dobrze czytała grę Rybakiny. Kazaszka z każdą minutą traciła siły, nie grała już tak dobrze. Już w pierwszym gemie zwyciężczyni Wimbledonu broniła się przed utratą serwisu. Sabalenka w końcu przełamała ją w połowie seta i objęła prowadzenie 3:1. Przy 4:1 miała kolejne break pointy. Gem był długi, trwał ponad osiem minut. Rybakina obroniła się, głównie dzięki wygrywającemu serwisowi. Białorusinka przeważała. Ponownie była blisko przełamania, nie wykorzystała dwóch szans. Serwowała, by wygrać set przy wyniku 5:3. Dwa ostatnie punkty zdobyła po asach, drugiego - co świadczy o jej wyjątkowej pewności siebie - po drugim serwisie. Nerwowy koniec meczu. Cztery meczbole Sabalenki W trzecim secie decydujący okazał się siódmy gem. Było 3:3. Serwowała Rybakina. Agresywnymi returnami Sabalenka doprowadziła do swojej pierwszej szansy w tej fazie meczu na przełamanie serwisu Kazaszki. Do trzech razy sztuka. Za trzecim razem ją wykorzystała. 4:3 z przewagą przełamania w decydującym secie, w tym finale, przy tym potencjale serwisowym obu zawodniczek znaczyło bardzo wiele. Ale oprócz czysto tenisowych umiejętności, wytrzymałości fizycznej, liczyła się teraz odporność psychiczna. Przy 5:4 Sabalenka serwowała, by wygrać. Nie poszło jej łatwo. Potrzebowała czterech meczboli. Ostatnią piłkę Rybakina wyrzuciła w aut. Białorusinka ze szczęścia położyła się na kort. Wygrała pierwszy w karierze turniej wielkoszlemowy. Olgierd Kwiatkowski Finał turnieju gry pojedynczej kobiet Australian Open Aryna Sabalenka (5) - Jelena Rybakina (Kazachstan, 22) 4:6, 6:3, 6:4.