Skład na czempionat globu zostanie oficjalnie ogłoszony po przyszłotygodniowych mistrzostwach kraju. Jeszcze niedawno wydawało się, że w najbliższych sezonach reprezentacja będzie opierać się na medalistach MP 2018 z Raszkowa: 23-letnim Jakubie Dyjasie, 21-latkach: Marku Badowskim i Patryku Zatówce oraz 20-letnim Tomaszu Kotowskim. Dwaj pierwsi utrzymali swe pozycje, Zatówka po przenosinach do Niemiec gra tylko w drugiej lidze w rezerwach FC Saarbruecken i nie zawsze wygrywa, a Kotowski nie ma pewnego miejsca w superligowym "średniaku" Enerdze Toruń. - Nigdzie nie jest powiedziane, że pierwsza czwórka na początku wyścigu w takiej samej kolejności dojedzie do mety. Jedni będą robić większe postępy i zostaną w reprezentacji, a część przegra rywalizację z tymi, którzy pojawią się za ich plecami. Chcemy w ciągu trzech lat zbudować drużynę, która przez wiele sezonów będzie należała do najlepszych w Europie. Proces tworzenia zawsze trwa dłużej od niszczenia, dlatego musimy uzbroić się w cierpliwość. Perspektywy na przyszłość są optymistyczne - stwierdził selekcjoner. Krzeszewski jeszcze nie chce potwierdzić tej informacji, ale wśród kandydatów do występu w MŚ są dwaj 16-latkowie: Samuel Kulczycki (rocznik 2002) i Maciej Kubik (2003). Po awansie z Olimpią-Unią Grudziądz do superligi, bardzo dobrze radzą sobie w elicie. Kulczycki wygrał 10 z 22 pojedynków, zaś Kubik sześć z 16. - To młodzi i bardzo perspektywiczni zawodnicy, tak zdolnej dwójki od lat nie było w polskim pingpongu, ale nie róbmy im krzywdy i nie mówmy, że już są gwiazdami. Cieszy, że mają świadomość swoich możliwości i ciężko pracują, trenując i w Polsce, i w niemieckim Ochsenhausen. Warto na nich stawiać i inwestować, dawać im szansę w rywalizacji międzynarodowej. Są w kręgu zainteresowań jeśli chodzi o MŚ w Budapeszcie. Patrząc długofalowo, za trzy lata Dyjas będzie miał 26, Badowski 24, Kulczycki i Kubik po 18-19 lat. Musimy spokojnie pracować, tworząc im wszystkim nieprzeciętne warunki do rozwoju, a wówczas będą efekty - podkreślił Krzeszewski. Za kilka dni szkoleniowiec reprezentacji będzie obserwował kadrowiczów podczas MP w Gliwicach. W przeszłości Krzeszewski dwukrotnie wygrał turniej singla - w 1997 i 2004 roku. Za pierwszym razem nie przegrał ani jednego seta, a w finale pokonał Tomasza Redzimskiego 3:0. Dziś rywalizują w superlidze, Krzeszewski prowadzi Morliny Ostróda, a Redzimski Dartom Bogorię Grodzisk Mazowiecki. - Drugi tytuł był cenniejszy, gdyż pokonałem Lucka Błaszczyka, mojego partnera deblowego i wówczas najlepszego polskiego zawodnika. Potem ze względu na kontuzję kręgosłupa już nigdy nie wystąpiłem w mistrzostwach Polski, musiałem przedwcześnie zakończyć karierę, dlatego odszedłem jako niepokonany - dodał trener kadry narodowej.