W ostatnim czasie w kadrze narodowej najlepiej sprawdzało się w grze podwójnej ustawienie z Markiem Badowskim i Zatówką. Sytuacja skomplikowała się z powodu kontuzji kolana drugiego z pingpongistów. Nie wystąpi w hali COS Cetniewo (16-20 października), a w jego miejsce powołany został pięciokrotny mistrz kraju w singlu Daniel Górak. - Badowski i Zatówka tworzą zdecydowanie debel numer jeden w naszej reprezentacji, ale przedłużające się kłopoty zdrowotne Patryka sprawiły, że szukam nowych rozwiązań pod kątem olimpijskich kwalifikacji. Mecze styczniowego turnieju drużynowego w Portugalii zaczynać będą pojedynki par deblowych, a dopiero po nich rozgrywane będą single. Dlatego tak ważne jest posiadanie silnego duetu, który udanie otworzy spotkanie - podkreślił Krzeszewski. Selekcjoner w przeszłości był cenionym deblistą, a sukcesy odnosił m.in. z Lucjanem Błaszczykiem. W 2002 roku zostali wicemistrzami Europy w Zagrzebiu, byli blisko także medalu olimpijskiego. - 22-latkowie Badowski i Zatówka odnosili już sukcesy w tej konkurencji, m.in. w 2018 roku zwyciężyli w zawodach Challenger Series na Słowenii, pokonując w finale Brazylijczyków Erica Jouti i Gustavo Tsuboia. Kilka tygodni wcześniej zostali młodzieżowymi wicemistrzami kontynentu. Na sytuacje losowe nie mamy wpływu, nie będzie Zatówki, dlatego tym razem Badowski wystąpi z Konradem Kulpą - przyznał szkoleniowiec. Kulpa to z kolei aktualny mistrz Polski w deblu, lecz z kolegą klubowym z Energi Manekin Toruń Tomaszem Kotowskim. - To bardzo ciekawy i przyszłościowy duet, któremu będę się przyglądał i mam nadzieję, że uda się go sprawdzić w zawodach międzynarodowych. Z myślą o kolejnych latach mamy też juniorski debel Samuel Kulczycki - Maciej Kubik. Oni zagrają w ITTF Challenge we Władysławowie - dodał Krzeszewski. Najważniejszą informację jest jednak powrót do reprezentacji Góraka. Znów wystąpi razem z Dyjasem. W 2016 roku sięgnęli po srebrny medal ME w deblu w Budapeszcie; indywidualnie Dyjas zdobył brąz. - Celem jest wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej, co nie jest łatwe ani indywidualnie, ani drużynowo. Ale mając tak walecznych i ambitnych zawodników jestem przekonany, że stać nas na zrealizowanie zadania. Nie ma bardzo skutecznego w wielu sytuacjach debla Badowski-Zatówka, więc może ponownie wystrzeli para Dyjas-Górak, czego bym sobie życzył - ocenił. Krzeszewski nie zamierza tworzyć duetu Dyjas-Badowski. Po pierwsze, obaj są liderami reprezentacji i jeden z nich w kwalifikacjach drużynowych będzie musiał rozegrać dwa pojedynki singlowe, a poza tym ich wcześniejsze mecze deblowe nie były zbyt udane. - Dlatego podczas turniejów World Tour w Sztokholmie i Bremie nie rozważałem powrotu do debla Dyjas-Badowski. Poza tym Marek był zgłoszony z Patrykiem (Dyjas zagrał z Belgiem Cedrikiem Nuytinckiem), więc zmiany na ostatnią chwilę nie wchodziły w grę. Czas ucieka i zobaczymy, czy Zatówce uda się dojść do pełnej sprawności na styczniowe kwalifikacje. Może tak się zdarzyć, że wtedy nie będzie w najwyższej formie - powiedział. W German Open niewiele zabrakło, aby najlepsi biało-czerwoni sprawili niespodzianki w singlu. W grach eliminacyjnych Badowski prowadził z Japończykiem Kentą Matsudairą (kiedyś nr 9 na świecie) 3:0, by przegrać 3:4, z kolei Dyjas wygrywał 2:0 z Chińczykiem Wang Chuqinem, ale uległ 2:4. - Szkoda zwłaszcza potyczki Marka, który prowadził 3:0, a potem 3:1 i miał 9:7 w piątym secie. Gdyby pokonał Matsudairę, byłby to jeden z jego większych indywidualnych sukcesów. Wcześniej w tym roku wygrał m.in. z byłym wicemistrzem Europy Francuzem Simonem Gauzym. W Bremie było widać, że jest bardzo zdeterminowany po wcześniejszym słabszym występie w Szwecji. A jeśli chodzi o Kubę, od trzeciego seta znacznie lepiej prezentował się Wang, miał coraz większą przewagę i zwyciężył zasłużenie - podsumował trener.