Patrząc na pierwszy turniej z cyklu Meltwater Champions Chess Tour, trudno było oczekiwać dobrej gry w wykonaniu Dudy. Poza tym Polak głównie skupia się na przygotowaniach do Turnieju Kandydatów, więc obecnie może nie prezentować najwyższej formy. Same rozgrywki szły jednak 23-latkowi dobrze. Po solidnej, choć nierównej fazie eliminacyjnej, polski szachista awansował do ćwierćfinału. Tam bez większych problemów poradził sobie z Davidem Antonem Guijarrą. Następnie w półfinale o sile Dudy przekonał się Le Quang Liem, który do tego etapu prezentował świetną formę. Dzięki temu zwycięzca ostatniego Pucharu Świata awansował do finału, gdzie zmierzył się z samym Magnusem Carlsenem. Jan-Krzysztof Duda źle zaczął zmagania Finał składał się z dwóch pojedynków, w których mogło dojść do maksymalnie czterech partii rozgrywanych w czasie 15+10. W razie braku rozstrzygnięcia miałyby miejsce dogrywki. Dwa mecze traktowano oddzielnie, więc piątkowe zwycięstwo o niczym nie przesądzało. To była dobra wiadomość dla Dudy, bo pierwszy dzień finału nie poszedł po jego myśli. Zaczęło się nieźle, gdyż od remisu czarnymi bierkami. Później Carlsen pokazał swój kunszt, wygrywając dwie kolejne odsłony, dzięki czemu przed czasem skończył on rywalizację. Polak wrócił do rywalizacji To jeszcze o niczym nie przesądzało, ale sytuacja zrobiła się nieciekawa, gdy w sobotę Norweg zaczął od kolejnej wygranej. W tym momencie Polak znacząco utrudnił sobie sytuację, gdyż musiał wygrać dwie gry na trzy możliwe. 23-latkowi ta sztuka udała się w dwóch kolejnych odsłonach. Ostatnia partia zakończyła się natomiast remisem, dzięki czemu o losach końcowego zwycięstwa zdecydowała dogrywka. Ta została rozegrana w trybie 5+3. Tu miejsca na błąd nie było. O losie zwycięstwa decydowało pierwsze zwycięstwo. Niestety mistrz świata znów udowodnił, czemu uważa się go za najlepszego szachistę w historii i w zaledwie 24 posunięcia przekonał rywala do poddania. Norweg tym samym wygrał drugi turniej cyklu.