Manuwa zaczął odważnie pierwsze starcie, "Cieszyński Książę" czekał cierpliwie na kontrę. Po jednej z nich Anglik padł jak rażony na matę i wydawało się, że walka może zakończyć się przed czasem, bowiem Polak próbował poddania. Do drugiego starcia Manuwa wychodził mocno naruszony, jednak z minuty na minutę był coraz groźniejszy. Po jednym z wysokich kopnięć Anglika wydawało się, że Polak będzie w opałach, świetnie jednak ustał niebezpieczny cios i przetrwał kryzys. W trzeciej odsłonie Błachowicz doszedł do głosu i znakomicie kontrolował rywala, walcząc w dystansie. Jego ciosy coraz pewniej dochodziły do celu, rozbijając twarz Anglika. Na koniec Błachowicz obalił rywala, czym przypieczętował zwycięstwo w ostatniej odsłonie i całej walce. Ostatecznie sędziowie punktowali jednogłośnie zwycięstwo punktowe Błachowicza dwa razy 29-28 i raz 30-27. Po walce w ringu Błachowicz został zapytany, jak zapatruje się na "zamknięcie trylogii" na dużej gali UFC w Las Vegas. - Oczywiście, dla mnie może to być nawet następna walka. Bardzo szanuję Jimi'ego, to prawdziwy wojownik. Nie wybieram sobie przeciwników, będę walczył z każdym, kogo wyznaczy mi UFC - zapewniał Błachowicz. Polak zdradził także po walce, że jego planem były częstsze sprowadzenia, jednak tego dnia czuł się lepszy od rywala w boksie, dlatego nie zmieniał tego, co dobrze działa i kontynuował walkę w stójce, punktując z dystansu. Po porażce rok temu z Patrickiem Cumminsem media spekulowały, że Polak może stracić kontrakt w amerykańskim gigancie. Dostał jednak kolejną szansę, której nie zmarnował. Od tego czasu wygrał trzy razy, a po zwycięstwie z Manuwą zanotuje duży awans w rankingach UFC, może się więc spodziewać kolejnych wielkich wyzwań.