"Hendo" ruszył z animuszem na swojego rywala, jednak ten skontrował go cofając się idealnym lewym podbródkowym. Powalił przeciwnika i od razu rzucił się na niego ciosami z góry, by dokończyć dzieła zniszczenia. Dan jakimś cudem zdołał wydostać się spod tej lawiny i stanąć na nogach, lecz wtedy zainkasował wysokie kopnięcie na szczękę i znów padł. Tym razem sędzia szybko wkroczył do akcji, przerywając tę egzekucję. Tak oto reprezentant gospodarzy po odprawieniu w tym roku Michaela Bispinga, Luke'a Rockholda i teraz właśnie Hendersona - dodajmy wszystkich bardzo efektownie przed czasem, znów zgłosił swoje aspiracje do tytułu mistrza UFC. Wcześniej w ciekawej konfrontacji wagi półciężkiej dawny mistrz nieistniejącej już organizacji Strikeforce - Rafael Cavalcante (12-4), brutalnie i równie szybko zdemolował Igora Pokrajaca (25-11). Będąc opartym plecami o klatkę złapał rywala za kark, naciągnął na kolano, potem powtórzył kilka takich wysokich kopnięć kolanem i wywrócił zamroczonego Chorwata. W parterze uderzył jeszcze dwukrotnie prawą ręką, zmuszając Kevina MacDonalda do przerwania wszystkiego i ogłoszenia jego zwycięstwa. Warto nadmienić o brutalnym nokaucie, jaki Jeremy Stephens (22-9) zafundował Rony'emu Mariano Bezerrze (13-4) wysokim kopnięciem na twarz.