Wrestling od wielu lat ma miliony fanów na całym świecie. Nikogo nie może to jednak dziwić. Jest to bowiem rodzaj rozrywki, który łączy ze sobą elementy ze świata sportu i rozrywki. Z pewnością dla wielu ludzi zaskoczeniem może być fakt, że wrestling jest niezwykle popularny... w Japonii. To właśnie w "kraju kwitnącej wiśni" powstał styl puroresu, w którym ogromną znaczenie ma atletyka, a tradycyjne ruchy wrestlerskie łączone są ze sztukami walki. Jednym z najpopularniejszych wrestlerów w Japonii był Yutaka Yoshie. 50-latek w przeszłości trenował judo, jednak ostatecznie zdecydował się na nieco inną ścieżkę kariery zawodowej. W ringu zadebiutował w lutym 1994 roku i od tamtej pory regularnie prezentował swoje umiejętności przed japońską publicznością, odnosząc przy tym ogromne sukcesy, o których wielu wrestlerów może jedynie pomarzyć. 50-letni gwiazdor na swoim koncie miał bowiem kilka mistrzowskich tytułów. Niestety, utytułowanemu zawodnikowi nie będzie już dane dopisać do swojego CV kolejnych osiągnięć. W poniedziałek 11 marca zagraniczne media poinformowały bowiem o jego nagłej śmierci. Nie żyje Yutaka Yoshie. 50-latek zmarł na krótko po walce Yutaka Yoshie w ubiegły weekend brał udział w gali All Japan Pro Star Wrestling, gdzie wraz z Ryo Inouem stoczył walkę przeciwko parze, w której skład wchodzili Hokuto Omori i Ryoji Sai. Po przegranym pojedynku 50-latek i jego partner udzielili kilku wywiadów, po czym udali się do szatni. Wówczas Yoshie nagle gorzej się poczuł, zasłabł i przewrócił się. Na reakcję osób obecnym na gali nie trzeba było czekać. Utytułowany wrestler natychmiast został przetransportowany do szpitala w mieście Takasaki, jednak jego życia nie udało się już uratować. Wieść o tragicznej śmierci doświadczonego wrestlera przekazali organizatorzy gali All Japan Pro Star Wrestling w oficjalnym oświadczeniu. "Yutaka Yoshie brał udział w turnieju. Po powrocie do szatni, jego stan nagle się pogorszył. Został przewieziony do szpitala w mieście Takasaki, ale nie wrócił już do domu. Chcemy zapamiętać jego osiągnięcia za życia i modlić się za jego duszę" - napisano. W kolejnych godzinach w mediach społecznościowych pojawiło się wiele wiadomości od zdruzgotanych kibiców. Wielu z nich nie mogło uwierzyć w tak nagłą i niespodziewaną śmierć 50-letniej legendy. "Zawsze w niewytłumaczalny sposób przyciągał mnie ten gigantyczny, zabawnie wyglądający facet w różowym podkoszulku, ale był kimś więcej. Był solidnym, dużym mężczyzną, bardzo pracowitym, ambitnym, który rozbawiał wszystkich, gdziekolwiek by się nie pojawił. Jestem naprawdę zasmucony tą wiadomością. Spoczywaj w pokoju", "To bardzo smutna wiadomość. Od jakiegoś czasu nie był regularnym wrestlerem, był na emeryturze, ale zawsze był uwielbiany przez wiernych fanów. Mam nadzieję, że jego rodzina, znajomi i koledzy z zespołu mają się dobrze", "Kiedy zacząłem oglądać gale wrestlingu w 2003, Hiroshi Tananhashi i Yutaka Yoshie byli moimi ulubionymi zawodnikami" - takie komentarze pojawiły się na platformie X (dawniej Twitter). Michael "Virgil" Jones nie żyje. Miał 62 lata