"Małymi krokami chcę pokonywać kolejne przeszkody, pierwszą rundę, potem kolejne, aż zatrzyma mnie podium, bądź... przeciwnik, który okaże się lepszy i odeśle do szatni. Mistrzostwa w Czelabińsku są ważnym sprawdzianem, także jeśli chodzi o sposób przygotowań do wielkich imprez. Jeśli potwierdzi zasadność treningu w Japonii, to przed igrzyskami również wyjadę na dwutygodniowe zgrupowanie do Azji" - powiedział PAP Kowalski (66 kg). Na przełomie marca i kwietnia z trenerem klubowym Edwardem Faciejewem przebywał w Japonii, gdzie ćwiczył razem z mistrzami świata Junpei Morishitą (66 kg) i Hiroyuki Akimoto (73 kg) oraz wicemistrzami globu Hiroakim Hiraoką (60 kg) i Daikim Nishiyamą (90 kg). "Przed ME w 2009 roku, z których wróciłem ze srebrnym medalem, nie trenowałem w Azji. Na dobrą sprawę cały okres przygotowań, poza jednym wyjazdem do Paryża, z którego musiałem przedwcześnie wyjechać, spędziłem w Polsce ze względu na uszkodzony bark. Do końca nie było wiadomo nawet czy będę mógł wystartować w Tbilisi. Zaryzykowaliśmy jednak i się opłaciło, ale zaraz potem przeszedłem operację i straciłem wiele miesięcy" - przyznał. ME w Czelabińsku są ostatnimi zawodami z cyklu olimpijskich kwalifikacji. Kowalski już wcześniej zapewnił sobie udział w igrzyskach w Londynie. "Biorąc pod uwagę tylko rachunek prawdopodobieństwa i poprzednie pojedynki - możliwy jest medal. Jednak jeszcze nigdy nie startowałem na igrzyskach olimpijskich, a one podobno rządzą się swoimi prawami. Zatem może być miejsce na podium, w co oczywiście po cichu wierzę i na to pracuję, ale z drugiej strony, może skończyć się na pierwszej rundzie. Co by się jednak nie stało, na pewno sam fakt przygotowań i startu w tych zawodach to spore doświadczenie, więc nawet jeśli teraz nie do końca wypali, będzie na pewno procentować w przyszłości" - stwierdził reprezentant Polski. W światowym judo następują istotne zmiany, po wycofaniu z punktacji koki, zawodnikom uniemożliwiono ataki za nogi. Takie próby kończą się dyskwalifikacjami. Kolejnymi pomysłami, które niebawem zostaną wcielone w życie, są skrócenie czasu walki z pięciu do czterech minut oraz rezygnacja z punktów waza-ari (pozostanie yuko i ippon). "Jak każda zmiana zasad - jest nieco kontrowersyjna. Reguły mają się zmienić na trochę bardziej czytelne, ma to służyć promocji sportu i uczynienia go bardziej medialnym. Jestem raczej zawodnikiem wytrzymałościowym, krótszy czas pojedynków może oznaczać pewne ograniczenie moich atutów. Na pewno będzie trzeba nieco popracować na strategią prowadzenia walki. Mam jednak nadzieję, że te zmiany tak bardzo na mnie się nie odbiją, a jednocześnie faktycznie wpłyną na popularność dyscypliny" - zakończył.