Szwarnowiecki w rozmowie z PAP przyznał, że zejście z wagi 81 kg do 73 kg było przemyślane i decyzję podjął po długich konsultacjach z trenerami. Jednym z powodów był fakt, że zawsze miał niedowagę w porównaniu z rywalami. "Przeciwnicy byli więksi, silniejsi fizycznie i już na starcie stawiałem się w gorszej pozycji. Z trenerami doszliśmy do wniosku, że dużo trudniej będzie mi zwiększyć masę niż zejść z wagi. Poza tym mam swoje ambicje i nie satysfakcjonowało mnie to, że raz czy dwa razy w roku odniosłem sukcesy w 81 kg. Mam większe aspiracje i chcę większej powtarzalności dobrych wyników i sukcesów" - wyjaśnił. Szwarnowiecki stracił szanse na wyjazd na igrzyska Zejście do niższej kategorii wagowej oznacza, że Szwarnowiecki praktycznie stracił szanse na wyjazd na igrzyska olimpijskie. Jak sam przyznał, w pół roku bardzo trudno będzie wywalczyć awans do Tokio. "Wiele osób może mnie skrytykować, że na taki krok zdecydowałem się w roku olimpijskim. Prawda jest jednak taka, że pozostając w wadze 81 kg też miałbym małe szanse na wyjazd na igrzyska. Decyzja była przemyślana. Myślę w perspektywie lat, kolejnych igrzysk i powrót do wagi 73 kg wydaje mi się korzystny" - powiedział judoka. Swoje największe sukcesy Szwarnowiecki odnosił właśnie w wadze 73 kg. W roku 2012 został mistrzem Europy juniorów oraz młodzieżowców i dopiero później przeszedł do kategorii 81 kg. "Zdecydowałem się na wyższą wagę i nie uważam, aby to była zła decyzja. Wtedy nie miałem takiej opieki trenerskiej jak mam teraz. Po powrocie do kategorii 73 kg wyraźnie jednak nabrałem świeżości i motywacji do pracy. To dobry prognostyk" - skomentował. Pierwszy mały sukces po powrocie do niższej wagi Szwarnowiecki już odniósł - zajął trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Pradze. Przyznał, że do Czech nie jechał z nastawieniem, aby powalczyć o konkretny wynik. "Chciałem przede wszystkim dobrze powalczyć. I muszę przyznać szczerze, że do sposobu walki mam trochę zastrzeżeń i wymaga to głębszej analizy z trenerami. Z wyniku jednak oczywiście jestem zadowolony. Można więc powiedzieć, że styl nie był za dobry, ale zawsze najważniejszy jest wynik, a ten był dobry" - dodał. Teraz kilkunastoosobowa grupa biało-czerwonych wystartuje w prestiżowym Grand Slamie w Taszkencie (5-7 marca), ale Szwarnowieckiego tam nie będzie. Jak powiedział, decyzja o pozostaniu w Polsce zapadła już znacznie wcześniej, jeszcze przed startem w Pradze. "Nie chcę, aby to tak wyglądało, że co tydzień czy dwa będę gdzieś startował. To by się sprowadzało praktycznie tylko do odpoczynku i podróżowania. A ja chciałbym mieć ze trzy tygodnie przerwy przed kolejnym startem, aby móc spokojnie potrenować, popracować na wyeliminowaniem błędów i techniką. Jeszcze nie wiem, jakie dokładnie mam plany, bo muszę to uzgodnić z trenerami. Krok po kroku chcę iść w górę, a to mogę osiągnąć nie tylko poprzez starty, ale też dzięki treningowi" - wyjaśnił. Autor: Mariusz Wiśniewski marw/ cegl/