Pankration to dyscyplina będąca połączeniem boksu i zapasów, jednak Sorokaniuk zajmował się także innymi sportami walki, mając na koncie lokalne tytuły w karate uniwersalnym, kickboxingu, sambo, bushido, taekwondo czy judo. W 2008 roku został trenerem, a latem tego roku otworzył w Czycie szkołę sztuk walki dla dzieci. Śmierć rosyjskiego mistrza świata ze sporymi podtekstami 32-latek został znaleziony martwy 10 listopada na sali gimnastycznej właśnie w Czycie. Miało to miejsce akurat w momencie trwania śledztwa dotyczącego jednego obozu sportowego dla młodzieży, na którym Sorokanium był trenerem. U jednego z uczestników znaleziono siniaki, co rozpoczęło śledztwo w sprawie przemocy, w które zaangażował się Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. Zdaniem ojca sportowca to przedstawiciele służb mieli zmusić Sorokaniuka do samobójstwa. Kilka dni przed śmiercią był on przesłuchiwany przez funkcjonariuszy w charakterze świada. - Byli zainteresowani wsadzeniem mojego syna do więzienia na podstawie sfabrykowanych zarzutów - powiedział na łamach portalu. Żona sportowca, Daria, wciąż prowadzi swoje konta w "zachodnich" mediach społecznościowych(chodzi o portale działające w spółce Meta, czyli facebook, instagram itp), mimo że z powodu działań Rosji w Ukrainie są one w tym kraju w zasadzie zakazane. Na swoim profilu na instagramie napisała, że "mąż zmienił się po jednym telefonie od śledczych". Sorokaniuk wcześniej już miał styczność ze służbami, bo w 2016 roku otrzymał wyrok 2 lat więzienia w kolonii karnej za próbę napadnięcia na bank we Władywostoku. 32-latek nie przyznawał się w tej sprawie do winy. Sprawą Sorokaniuka zajęła się też dziennikarka z Czyty, Jelena Kzanian, która zauważa, że w tej sprawie ważne mogło być powiązanie mistrza świata w pankrationie z 24-letnim Andriejem Jemcowem, głównym podejrzanym w sprawie przemocy wobec dzieci. Miał on przebywać na obozie bez legalnego zatrudnienia, a mimo to sprawować rolę wychowawce i regularnie bić podopiecznych. Jedna sprawa karna skierowana jest właśnie stricte przeciwko Jemcowowi, druga z kolei dotyczy kierownictwu szkoły, na której terenie odbywał się obóz, a także kierownictwu obozu. - Nie poradził sobie z systemem i na znak protestu odebrał sobie życie, żeby to było widoczne i znaczące. Nie miał siły walczyć z systemem. Naprawdę chcę, aby wszyscy troskliwi ludzie, którzy znają Olega, nie ignorowali tej sytuacji - napisała na portalu VKontakte Jelena Kzanian.