- To dla mnie kompletny szok. Wiadomość z Lozanny przyjąłem ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Mam przeczucie, że to stanowisko zostanie odrzucone we wrześniu przez uczestników sesji MKOl w Buenos Aires. Moje zdziwienie budzi także to, że ta informacja spadła jak grom z jasnego nieba. Nikt przecież wcześniej nie mówił o wykreśleniu tej dyscypliny z programu igrzysk. Była w nich od dawna - powiedział prezes Polskiego Związku Zapaśniczego, uprawiający tę dyscyplinę w niedalekiej przeszłości. Ogromne zdziwienie prezesa zapaśniczej centrali budzi ponadto fakt, że w międzynarodowym środowisku tej dyscypliny mówiło się ostatnio o poszerzeniu programu zapaśniczego igrzysk o trzy kategorie w rywalizacji kobiet. Aby miały one możliwość walki o siedem kompletów medali, jak to ma miejsce w przypadku klasyków i wolniaków. - W mistrzostwach Europy startują reprezentanci 30-40 krajów, a świata nawet 80. Dyscyplina uprawiana jest na wszystkich kontynentach - dodał Pieronkiewicz - Obawa o skreślenie zapasów z programu igrzysk w 2020 roku jest przedwczesna. Nie przypuszczam, że popularność tej dyscypliny na świecie będzie dla niej obciążeniem podczas wrześniowej sesji w Buenos Aires. Nie sądzę, że sport z takimi korzeniami i tradycją olimpijską zniknie z programu igrzysk - uważa z kolei sekretarz generalny PZZ Andrzej Głaz. Koordynator sekcji zapaśniczej Wisły Kraków Piotr Budzyn nie wierzy, że dojdzie do skreślenia tej dyscypliny sportu z programu igrzysk olimpijskich w 2020 roku. - Nie wierzę, aby ostatecznie do tego doszło. Już wcześniej były przymiarki do skreślenia zapasów z programu i na szczęście nie zrealizowano tych zamiarów. Nasza dyscyplina przetrwała ponad pięć tysięcy lat, jest jedną z symboli igrzysk olimpijskich - powiedział Budzyn. Nie kryje on zaskoczenia wtorkową informacją. Wcześniej nie słyszał, że może do tego dojść. - Wydaje mi sie, że jest to efekt lobbowania innych dyscyplin, które chcą wejść do programu igrzysk - twierdzi koordynator krakowskiej sekcji.