Zarzuty dotyczą osób zatrudnionych w Warszawsko-Mazowieckim Związku Judo. Oszustwa, fałszerstwa i defraudacja publicznych pieniędzy - tego zdaniem Krzysztofa Wiłkomirskiego dopuszczali się działacze tworzący od lat towarzystwo wzajemnej adoracji. Rocznie mieli oni wyprowadzać ze związku kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tę kwotę należy pomnożyć przez kilka lat - bo zdaniem byłego reprezentanta Polski tak długo trwa proceder podlegający pod paragrafy kodeksu karnego. Afera w lidze. Klub chce pozwać piłkarza za oszczerstwa! Wiłkomirski twierdzi, że o nieprawidłowościach wiedział od dawna. Dopiero w ostatnim czasie udało mu się jednak zebrać dowody, które pozwolą mu uniknąć ewentualnego procesu sądowego. - Przede wszystkim mówię to, do czego jestem w 100 proc. przekonany i mam dowody. Tak jest teraz, bo jestem pewny swego. Tylko od razu sprostuję - nie zarzucam malwersacji całemu związkowi, bo to nie tak, że wszyscy tam są nieuczciwi. Chodzi mi o kilka osób, które opiekowały się kadrami. I to one fałszowały dokumenty, podrabiały podpisy, kserowały kolorowe listy i rozliczały akcje szkoleniowe, o których nikt wcześniej nie słyszał - opowiada 42-latek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Krzysztof Wiłkomirski: Gdyby to nie było tak straszne, to powiedziałbym, że jest komiczne Wiłkomirski oznajmia, że jest gotów wskazać cztery osoby zamieszane w aferę, z których każda jest mocno umocowana w Polskim Związku Judo. - Lista oskarżeń jest wstydem dla mojej dyscypliny. I chodzi tutaj o pieniądze, które pochodzą z ministerstwa sportu, a przechodzą przez Unię Związków Sportowych Warszawy i Mazowsza. Powinny trafiać na szkolenie, a nie do prywatnych kieszeni - nie kryje rozgoryczenia były judoka. Polski związek stracił sponsora strategicznego. Rzecznik potwierdził - Gdyby to nie było tak straszne, to powiedziałbym, że jest komiczne. Pełna amatorka, choć tak naprawdę myślę, że to raczej poczucie bezkarności, skoro tyle lat uchodziło płazem - dodaje brązowy medalista mistrzostw świata i Europy. W czwartek Ministerstwo Sportu i Turystki rozpoczęło kontrolę w Unii Związków Sportowych Warszawy i Mazowsza. Podobne działanie już zostało zapowiedziane w Polskim Związku Judo.