Rob Kaman uprawiał z ogromnym powodzeniem nie tylko kickboxing, ale także muay thai. Efekt był piorunujący, aż dziewięć razy sięgał po tytuł mistrza świata w obu dyscyplinach sportów walki. Drogi Kamana i naszego tuza, Marka Piotrowskiego, który zrobił wielką karierę w Stanach Zjednoczonych, skrzyżowały się w 1992 roku. Dokładnie 21 listopada zawodnicy zmierzyli się na gali w Paryżu, w pojedynku był rozgrywanym pod egidą wiodącej federacji International Sport Karate Association (ISKA). Rob Kaman nie żyje. "Jedną z lepszych walk stoczył z Markiem Piotrowskim" Walka miała wielką stawkę, ponieważ toczyła się o mistrzostwo świata w kategorii półciężkiej właśnie tej organizacji. Mnóstwo było emocjonujących wymian, a starszy o cztery lata Kaman udowodnił, dlaczego przylgnęło do niego określenie "Pan niskiego kopnięcia", robiąc spory użytek z tej techniki "odbierania" nóg rywalowi. Tym razem to nie kopnięcia, ale bokserski cios zakończył pojedynek. W jednej z wymian Holender wystrzelił krótkim, ale mocnym i bitym w punkt prawym sierpowym. Uderzenie wylądowało na głowie Piotrowskiego, po którym nasz gigant się zatoczył i przyklęknął. Z trudem się podniósł, ale gdy sędzia zobaczył, że "Punisher" nadal "pływa" w ringu, przerwał liczenie i poddał naszego wojownika. - Jedną z lepszych walk Kaman stoczył z Markiem Piotrowskim, którego pokonał przez nokaut w siódmej rundzie - możemy przeczytać w Wikipedii, przy biografii Holendra. Kaman parał się nie tylko sportem, ale swoich sił próbował także w aktorstwie, grając u boku takiej gwiazdy kina, jak Jean-Claude Van Damme. Jego życiorys ma też ciemny rozdział, bowiem wraz ze swoim wspólnikiem w 1985 roku napadł na bank w Eindhoven. Prędko został schwytany, niespełna 30 minut po przestępstwie, a sąd skazał go na półtora roku więzienia. We wpisie wymieniła siostrę Roba, jego jedynego syna, a także jego mamę i całą rodzinę. Nadmieniła, że informacje o pogrzebie przekaże później, a pożegnanie zakończyła jednym zdaniem. "Pozostaniesz na zawsze Legendą".