Artykuł ten ma głównie przestawić wyniki wieczornej imprezy, bynajmniej nie przedstawiać sytuacji polskich sportów walki. Może jednak przy okazji zasygnalizować, że sztuki walki, a w tym przypadku MMA to cała rzesza świetnych zawodników i cała seria profesjonalnych zawodów i imprez na świecie. Właśnie w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego odbyła się kolejna prestiżowa gala Strikeforce o znamiennym tytule "Heavy Artillery". To kolejna, już impreza organizacji powstałej w 1985 roku, a od 2006 roku promującej mieszane sztuki walki. Wydarzeniem wieczoru była walka o pas mistrza wagi ciężkiej Strikeforce rozegrana pomiędzy obrońcą tytułu Holendrem Alistairem Overeemem a Amerykaninem Brettem Rogersem. Triumfatorem został Overeem, znany także z występów w K1. Zwycięzca od początku dominował w klatce, tak w stójce jak i w parterze gdzie zakończył walkę zasypując Rogersa gradem ciosów. Pokazał tym samym swoje dobre przygotowanie i to, że należy do czołówki fighterów wagi ciężkiej mieszanych sztuk. Do najciekawszych walk należał pojedynek pomiędzy weteranem federacji UFC i Pride Kevinem Randlemanem a członkiem słynnej brazylijskiej rodziny Gracie - Rogerem. Ten ostatni, dzięki połączeniu dobrego boksu i świetnemu mocowaniu pokonał Randelmana stosując swoją koronną technikę - duszenie zza pleców. Do głównego programu gali należał także pojedynek pomiędzy Białorusinem Andreiem Arlovskim a Brazylijczykiem Antonio "Big Foot" Silvą. Przewaga ostatniego w przeciągu trzech rund została nagrodzona przez sędziów jednogłośną decyzją o jego zwycięstwie. Podobnym werdyktem zakończyła się walka Ronaldo "Jacare" de Souzy i Joeya Villasenora - sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Brazylijczykowi. Inaczej, bo przez knockout w pierwszej rundzie walkę zakończył Rafael Cavalcante zwyciężając Antwaina Brutta. Do pozostałej karty zawodów należało siedem pojedynków. Jesse Finney pokonał Justina DeMoneya, który się poddał w wyniku założenia gilotyny. Cztery starcia zakończyły się podobnie po zastosowaniu duszenia zza pleców. W ten sposób oto zwyciężył Mike Chandler pokonując Sala Woodsa, Francisco France zwyciężając Lee Brousseau, a także Toma Aarona wygrywając z Erickiem Steenbergiem i Matt Ricehouse, który okazał się być lepszym od Grega Wilsona. Inaczej, bo w wyniku decyzji (choć niejednogłośnych) sędziów zwycięstwo odnieśli: Lyle Beerbohm i Darryl Cobb nad kolejno Vitorem Ribeiro i Bookerem DeRoussem. I tak, podczas gdy polscy fani sztuk walki zostali "nakarmieni" dużą dawką pocisków ciężkiej artylerii na gali w Katowicach (Mariusz Pudzianowski walczył tam z Kawaguchkim), tak zwani sympatycy MMA, cały czas czekają jedynie na kolejną walkę Pudziana, który skądinąd jest świetnym sportowcem i znakomitym strongmanem i należy mu się za to szacunek. Prawdziwi fani także na nią czekają trzymając kciuki za naszego siłacza, ale przy okazji śledzą cały czas cały świat MMA. Takie podejście do sprawy pseudo-fanów i grupy tak zwanych celebrytów tylko szkodzi Mariuszowi Pudzianowskiemu. Jacek Grodzicki