23-letni Bobrowski ma w dorobku siedem zwycięstw, zaś 36-letni mistrz i wicemistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Kołecki sześć. Ich walka będzie głównym wydarzeniem "Babilon MMA 5" w Amfiteatrze w Międzyzdrojach. Kołecki wszystkie dotychczasowe pojedynki rozstrzygnął w pierwszej rundzie, ale pochodzący z Dzierżoniowa Bobrowski jest przekonany, że przerwie jego passę. - W ostatnich dwóch latach czterokrotnie wyjeżdżałem na obozy do Stanów Zjednoczonych, każdy trwający po około sześć tygodni. W Polsce nie brakuje świetnych miejsc do treningów, ale Ameryka jest najlepsza. Za każdym razem byłem w Albuquerque w Nowym Meksyku, gdzie miałem możliwość rywalizowania w Jackson Wink MMA Academy z wieloma topowymi zawodnikami, np. Marcinem Tyburą, Diego Sanchezem, Donaldem Cerrone, Carlosem Conditem, Jonem Jonsem, Derekiem Brounsonem, Timmem Kennedym i innymi. Doceniam sportową klasę Szymona Kołeckiego, lecz z pewnością nie miał takich możliwości doskonalenia się w mieszanych sztukach walki - stwierdził mierzący 190 cm wzrostu Bobrowski. Przez kilka lat trenował w Krakowie, ale wrócił w rodzinne strony i ćwiczy w Dzierżonowie oraz Świebodzicach. Głównym szkoleniowcem jest Mariusz Cieśliński, pomaga też m.in. Norbert Warchoł. - Do Krakowa pojechałem jak najwięcej nauczyć się i, owszem, sporo zyskałem, ale mam wrażenie, że byłem niedoceniany, dlatego decyzja o powrocie to dobre rozwiązanie. Na co dzień i rozwijałem własne umiejętności, ale i pracowałem jako instruktor, także dorabiałem na +bramkach+. Teraz mam więcej czasu na własne treningi, na regenerację, pomaga mi więcej firm, więc finansowo jestem zabezpieczony. I nie muszę już zapożyczać się u rodziny i znajomych, by sfinansować kolejną podróż do Ameryki. W komfortowych warunkach przygotowuję się do walki z Kołeckim. Wierzę, że zwycięstwo nad nim będzie trampoliną w karierze, i pod względem marketingowo-promocyjnym, ale przede wszystkim sportowym - dodał Bobrowski. Jako 15-latek zaczął trenować taekwondo, potem zajął się też zapasami i brazylijskim ju jitsu, aż wreszcie poznał pięściarstwo i boks tajski. W MMA zaczynał od amatorskich zawodów. Jego marzeniem jest pas mistrza prestiżowej amerykańskiej federacji UFC (Ultimate Fighting Championship). - Będę dążył do osiągnięcia tego celu, ale nie jest to dla mnie sprawa życia i śmierci. Mam dystans do tego, co robię. Chciałbym osiągnąć wielki sukces w mieszanych sztukach walki, ale też marzy mi się wytrenowanie fajnych zawodników. Mam takich chłopaków walczących amatorsko i zawodowo, ale oczywiście przed wszystkimi, także przede mną, długa droga - przyznał Bobrowski, który uważany jest za wszechstronnego zawodnika, potrafiącego bić się i w parterze, i w stójce. O swoich atutach przed pojedynkiem ze słynnym sztangistą powiedział: - Będąc na treningach w USA nigdy nie wiedziałem, kto danego dnia pojawi się na zajęciach. Trzeba było być przygotowanym i na świetnych zapaśników, i grapplerów, i bokserów czy kickbokserów. Nie zamierzam przechwalać się przed walką, ale jestem gotowy na coraz większe wyzwania w MMA. Poradzę sobie, bo wiem czego się do tej pory nauczyłem - podsumował.