- Przewartościowałem swoją karierę. Nie będę już trenował na sto procent. Metryki się nie oszuka, więc trzeba trochę pohamować ambicje i do przygotowań podejść z rozumem. Powiedziałem sobie, że będę trenował na 80 procent. Nie chcę wychodzić do walki przygotowany "na maksa", lecz z "małym zapasem" - powiedział "Pudzian" Kolejną swoją walkę stoczy 9 listopada, na gali KSW 51 w Zagrzebiu. Jego przeciwnikiem będzie Erko Jun. Polak jednak nie obawia się rywala i tego, że to właśnie Bośniakowi będzie sprzyjać publiczność. - Publiczność nie będzie bila się w klatce. To mu nie pomoże. Mogą pomóc mu tylko umiejętności i zacięty charakter - dodał polski zawodnik MMA. Pudzianowskiemu zależy na tym, żeby odbudować się po dwóch porażkach. Ostatnio przegrał z Karolem Bedorfem i Szymonem Kołeckim. Przyznał, że nie powinien był wychodzić do tych walk. - Dwóch ostatnich walk nie przegrałem dlatego, że byłem słabszy. W ostatnim pojedynku zmagałem się z kontuzją mięśnia dwugłowego. Nie byłem w stanie podnieść nawet 20 kg, a wszedłem do klatki jak kamikadze. Zrobiłem durnotę, ale Szymonowi Kołeckiemu należało się zwycięstwo. W jeszcze wcześniejszym pojedynku wchodziłem do ringu 3-4 dni po zażyciu końskiej dawki antybiotyków. Byłem tak zapuchnięty, że myślałem, iż sędziowie mnie nie dopuszczą. Jakoś tę opuchliznę z twarzy zdjęliśmy, ale to też była z mojej strony durnota - zakończył. MP