Byli sportowcy, po karierze wybierają różne drogi. Dzielą się na dwie generalne grupy. Takich, co zostają przy sporcie i wprost przeciwnie. W pierwszej z tych grup można zostać komentatorem sportowym, działaczem i, najczęściej, trenerem. Mistrzyni Europy w judo z 2002 r. Adriana Dadci-Smoliniec, została trenerką, chociaż był czas, że na judo nie mogła patrzeć. Na początku XXI wieku była zdecydowanie najlepszą polską judoczką, na Igrzyska Olimpijskie do Aten w 2004 r. jechała jako bity faworyt do złotego medalu. - Przed igrzyskami doznałam kontuzji. Szybka rehabilitacja. Może zbyt szybka? Z przegranej walki w Atenach mam stop-klatkę, moja rywalka mną rzuca, ja stoję jakby obok, przyglądając się temu. Wiele o tym później myślałam - najlepiej jak zawodnik jedzie na igrzyska dwa razy. Raz, żeby poczuć unikalną atmosferę, a drugi żeby powalczyć o medal. Po Atenach totalnie się załamałam. Ogromny kryzys, przeryczałam parę miesięcy. Nie wiem czy to była depresja? Przyszedł nowy trener kadry, który oznajmił, że muszę na nowo udowodnić swą jakość i przydatność. Działało to na mnie słabo - mówiła nam rok temu Ada w długim, przejmującym wywiadzie. Właściwie cała ta rozmowa to kopalnia cytatów. Ada opowiada m.in. jak wróciła do judo, którego bardzo długo miała dosyć. - Z dziesięć lat nie mogłam na judo patrzeć. Zmotywował mnie mój syn. W 25 tygodniu ciąży urodziłam bliźniaki-wcześniaki i to była ta druga olimpiada, o której mówiłam. Tym razem moja prywatna. Walka nie o to, czy dzieci zjedzą, a o ich życie. Dzięki temu, że uprawiałam sport jakoś to udźwignęliśmy. Mój mąż też jest judoką, wtedy i teraz jest dla mnie ogromnym wsparciem. Mój syn, Maciek, który urodził się z porażeniem mózgowym, jest naturalnie waleczny. Zaczęłam myśleć o tym, by stworzyć mu miejsce do rozwoju sportowego. Adriana Dadci - Smoliniec to bardzo silna kobieta. I nie chodzi o siłę fizyczną byłej judoczki, chociaż widziałem na własne oczy jak rzuca swoim mężem Pawłem o matę. Aż ciarki przechodziły, a przecież to kawał chłopa. Żarty na bok, mistrzyni Europy po zakończeniu kariery zajęła się czymś znacznie więcej niż trenowanie swoich następców. Założyła klub UKS Ada Judo Fun, by przez sport, przez judo, aktywizować osoby z niepełną sprawnością intelektualną. - Może jestem nawiedzona, może jest to zbyt misyjne, ale tak sobie wybrałam, by pokazać, że jest więcej korzyści niż kosztów. Robię to już pięć lat. Widzę jak zmieniają się ich rodziny, jak zmienia się świadomość i postrzeganie własnego dziecka. Sama jestem mamą dzieci z niepełną sprawnością i musiałam się nauczyć jak z tym żyć, jak to zaakceptować. Często rodzice wpadają do mnie w trakcie procesu akceptowania swych dzieci. Pojawia się sport dający medale, przyjaźnie, dzieci zaczynają wychodzić do ludzi, pojawia się duma. Zaczyna się inne życie, przy okazji sportu. Wcześniej często nie spotykali się ludźmi, każdy miał swoje powody. UKS Ada Judo Fun - niezwykły klub mistrzyni judo, Adriany Dadci-Smoliniec W świecie osób z niepełną sprawnością intelektualną jest miejsce na każdy rodzaj sportu. Dla dzieci i dorosłych. Na sport amatorski i walkę o medale. Każdemu aktywność fizyczna jest naturalnie potrzebna. Wyniki nie są najważniejsze jednak dodajmy z kronikarskiego obowiązku, że gdańscy judocy zanotowali wiele sukcesów. W 2019 r. na mistrzostwach świata osób z zespołem Downa zgarnęli cztery tytuły mistrza świata w judo i jeden brązowy medal. W Eurotrigames_2021 (Europejskie Igrzyska dla Osób z Trisomią) gdański klub zdobył dwa srebrne medale dwóch srebrnych Medalistów tej Sportowej imprezy . Gdy rozmawialiśmy z Adą rok temu, największą bolączką dla UKS Ada Judo Fun był brak stałej siedziby. Zawodnicy tułali się po całym Gdańsku, a przecież dla osób z niepełną sprawnością jest to spory problem, gdy muszą dojeżdżać w coraz to nowe miejsca. Adriana Dadci-Smoliniec pozwoliła sobie wówczas puścić wodze fantazji. - Moim marzeniem jest stworzyć w Gdańsku centrum sportu zawodników z niepełnosprawnością intelektualną. Chciałabym zacząć od judo, sala do sztuk walki daje możliwości innych dyscyplinom, gimnastykom, lekkoatletom itd. Bolączką jest brak stałego miejsca. Wynajmujemy sale w szkołach, nie jest to łatwe przez sytuację z COVID-19. Mamy pomieszczenie zaadaptowane w piwnicy, czterdzieści-parę metrów kwadratowych wyłożone matami, ale to jednak pod ziemią, nie jest przytulnie. Wpuszczam na zajęcia studentów terapii zajęciowej, takich którzy będą mieli do czynienia z osobami z niepełnosprawnościami. Nie chodzi przecież o to, żeby studenci klepali reguły z książek. Jestem też w zarządzie PSONI (Polskie Stowarzyszenie Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną). Staram się być na bieżąco z tym co dzieje się w świecie osób niepełnosprawnych, z mieszkalnictwem. Jest lepiej niż kiedyś, ale wciąż jest mnóstwo do zrobienia. Myślę o przyszłości swoich dzieci... Wygląda na to, że Adzie i jej zawodnikom uda się spełnić marzenie. Klub UKS Ada Judo Fun w przetargu publicznym pozyskał lokal w Gdańsku - Wrzeszczu. Lokal to aż 450 metrów kwadratowych, z tym że wymaga kapitalnego remontu i na teraz nie nadaje się do użytku. Podłogo są zalane i zanieczyszczone, tynk sypie się ze ścian i sufitów, sanitariaty są w stanie krytycznym, Na początek potrzebne jest 50 tysięcy złotych, by doprowadzić lokal do względnego porządku, na razie zebrano 10 proc. Jednak, do odważnych świat należy, jesteśmy przekonani, że wymaganą kwotę uda się zebrać i klub Ady zyska nową piękną siedzibę. Potrzeby są nieograniczone w przypadku sportu osób z niepełną sprawnością intelektualną, ale od czegoś, czyli od siedziby trzeba zacząć. Nie zwykliśmy promować sportowych przedsięwzięć komercyjnych, ale tu chodzi o coś znacznie więcej niż sport. Szczegóły zrzutki znajdziecie Państwo tu. Maciej Słomiński