Impreza w Pradze niemal do samego końca ze względu na pandemię koronawirusa stała pod znakiem zapytanie. Presja i mobilizacja Czechów były jednak na tyle duże, że impreza się odbędzie i sami zawodnicy nie ukrywają zadowolenia. "Jestem ogromnie zmotywowany, bo to jedyny mistrzowski start w tym roku. Koronawirus mocno namieszał w kalendarzu. Miały być jeszcze zawody Grand Prix w Chorwacji, ale zostały odwołane. Będę chciał maksymalnie wykorzystać możliwość startu i zaprezentować się jak najlepiej, bo kolejnej okazji w tym roku już nie będzie" - powiedział startujący w kategorii 81 kg Szwarnowiecki. Reprezentujący na co dzień barwy Praesidium Wrocław zawodnik wskazał, że celem minimum jest miejsce w czołowej ósemce, ale chciałby się włączyć do walki o medale. "Medal bardzo by mnie przybliżył do kwalifikacji olimpijskiej. Problem jednak w tym, że nie wiemy, ile reprezentacji przyjedzie do Pragi, a także, ile zostanie dopuszczonych do zawodów. Bo sam przyjazd nie oznacza, że weźmie się udział w turnieju. Mam nadzieję, że my wystartujemy, ale może być różnie. To wszystko sprawia, że trudno teraz powiedzieć, jaka będzie obsada i trudno ocenić swoje szanse. Wszystko wyjaśni się w dniu startu. Te zawody są na razie jedną wielką niewiadomą" - dopowiedział Szwarnowiecki. Start w imprezie wiąże się z dosyć dużymi obostrzeniami. Judocy najpierw muszą przejść dwa badania na obecność COVID-19 w kraju. Po przyjeździe do Pragi czeka ich kolejny test. "Po nim dostajemy czerwoną opaskę i idziemy do pokoju hotelowego, którego nie możemy opuszczać dopóki nie przyjdą wyniki. A powinny być następnego dnia rano. Jak będą negatywne, dostajemy zieloną opaskę i można wtedy swobodnie się poruszać po obiekcie. Ale tylko po nim. Jeżeli ktoś wyjdzie na zewnątrz, od razu jest wykluczany z turnieju. Przynajmniej tak było na zawodach w Budapeszcie, które były generalnym sprawdzianem przed ME" - tłumaczył wrocławianin. Kolejne badania czekają zawodników dzień przed swoim startem. Jeżeli wynik nadal będzie negatywny, judoka może wziąć udział w zawodach. Jak przyznał Szwarnowiecki, już same przygotowania do ME były inne niż zwykle, bo głównie trenował w klubie. "Nawet ostatnio się nad tym zastanawiałem i od 2012 roku zawsze się przygotowywałem z kadrą, a teraz indywidualnie. Podróż na mistrzostwa też będzie inna. Była rekomendacja, aby każdy jechał osobno, bo jak jeden będzie zakażony, a cała kadra pojedzie autokarem, to wszyscy mogą być wykluczeni z mistrzostw. My jedziemy w trójkę" - dodał judoka. Mariusz Wiśniewski