- Nie myślę o krajowych rywalkach, choć bardzo chcę powtórzyć sukces sprzed roku. Głównym tegorocznym celem są mistrzostwa świata w Las Vegas, które stanowić będą pierwszą okazję do wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji - powiedziała Wieszczek-Kordus. Jak przyznała, na występ w MŚ gromadzi wszystkie siły i umiejętności. - Jestem dobrej myśli i zrobię wszystko, by pojechać do Rio. Co nie znaczy, że ulgowo podejdę do czerwcowych Igrzysk Europejskich w Baku - podkreśliła. Ostatnie tygodnie określa jako bardzo udane pod względem szkoleniowym i sportowym. Jest bardzo zadowolona m.in. z trzytygodniowego zgrupowania w Ułan Bator. - Najważniejsze, że stoczyłyśmy tam dużo walk z silnymi sparingpartnerkami, przede wszystkim z Mongołkami. Poza tym szlifowałyśmy technikę i doskonaliłyśmy swoje mocne strony, zwracając oczywiście uwagę na eliminację słabych. Poza tym w turnieju tam rozegranym zajęłam trzecie miejsce, co mnie bardzo podbudowało. Oprócz tego liczyły się też wrażenia turystyczne, np. monumentalne Muzeum Czyngis-chana zrobiło na mnie wielkie wrażenie - zaznaczyła. Później wystąpiła w zawodach drużynowych w Budapeszcie, gdzie Polki - w osłabionym składzie - zajęły drugą lokatę. Brązowa medalistka igrzysk w Pekinie wróciła zatem do formy, a jeszcze niedawno poddawała się zajęciom rehabilitacyjnym po ciężkiej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych lewego kolana, której doznała już po raz drugi. - Czasami wracam pamięcią do czarnego dnia moich 30. urodzin na mistrzostwach Europy w Tbilisi w 2013 roku, kiedy wydarzyło się, mam nadzieję, ostatnie nieszczęście. W sumie zaliczyłam, jak to określam, cztery rzeźnie. Na szczęście ze zdrowiem jest już wszystko w porządku - dodała. Po wyleczeniu pierwszego urazu, jak mówi, zjeździła kawał świata, by zdobyć kwalifikację na igrzyska w Londynie. W tym celu wyprawiła się nawet do Chin, ale bezskutecznie. - Kontuzja okazała się brzemienna w skutkach, no i zabrakło mi trochę szczęścia. Poza tym nie sprzyjały mi poprzednie przepisy. Obecne są bardziej sprawiedliwe. Liczę, że tym razem olimpijski paszport zdobędę w normalnym trybie - zauważyła czterokrotna brązowa medalistka ME, która z powodzeniem startowała też w "wojskowych" MŚ zajmując dwukrotnie trzecią pozycję. W tym roku wszystko podporządkowała walce o olimpijski paszport. Zrezygnowała nawet z... wakacji. - Nie mam żadnych planów związanych z letnim wypoczynkiem, bo trener kadry ciasno wypełnił nam kalendarz. O wakacjach pomyślę dopiero po Las Vegas - poinformowała Wieszczek-Kordus. Na MP do Zgierza wybiera się ze swoją córką Gabrysią, która w grudniu skończyła już pięć lat. Po mamie przejęła sportowe zainteresowania - uczestniczy w zawodach narciarskich i pływackich, a ostatnio zajęła się baletem. - Uparła się, że musi kibicować mamie i swoim ciociom, czyli moim koleżankom z kadry, z którymi często się spotyka. Nastawiła się szczególnie na dopingowanie Darii Osockiej, którą pokonałam w finale ubiegłorocznych MP, a która niedawno zdobyła młodzieżowe mistrzostwo Europy w moim rodzinnym Wałbrzychu - przypomniała. Osocka przygotowywała się do europejskiego czempionatu pod kierunkiem męża Agnieszki - Arkadiusza Kordusa. - W ciągu minionego roku wykonała ogrom pracy i zrobiła wielkie postępy. Wróżę jej ciekawą karierę - podkreśliła zawodniczka WKS Grunwald Poznań, starszy szeregowy Sił Powietrznych RP. Po igrzyskach w Pekinie przekazała swój brązowy krążek na rzecz ciężko chorego na serce 12-letniego wtedy Radka Księżyka z Katowic. Medal wykupili na licytacji wałbrzyscy przedsiębiorcy i za zdobyte w ten sposób środki chłopca zoperowano w klinice w Monachium. - Często się kontaktujemy. Czuje się doskonale i wyrasta na silnego mężczyznę - powiedziała z dumą Wieszczek-Kordus.