Wiłkomirski zapowiedział start w wyborach, a do współpracy chce zaprosić trenera Roberta Krawczyka, pracującego z sukcesami w Belgii. Na igrzyskach w Rio de Janeiro startowało czworo polskich judoków, ale wszyscy odpadli w eliminacjach. Ostatnimi medalistami IO są wciąż Paweł Nastula i Aneta Szczepańska, odpowiednio złoty i srebrny krążek w Atlancie w 1996 roku. - Powinniśmy się zastanowić dlaczego światowe judo nam tak uciekło. Od czasów Antoniego Zajkowskiego i jego medalu w 1972 roku aż do Atlanty zawsze z igrzysk wracaliśmy z przynajmniej jednym krążkiem. Gołym okiem widać, że brakuje współpracy w całym krajowym środowisku. Jeśli chcemy ze sobą walczyć, to znów będziemy czekać na medal olimpijski kolejne cztery lata i kolejne... Najważniejsze, aby wszyscy mieli ten sam cel - dobro polskiego judo. Wymachiwanie szabelkami nic nie pomoże - powiedział 36-letni Wiłkomirski. Do współpracy chce zaprosić swego dawnego kolegę z kadry narodowej Krawczyka. Ten 38-letni szkoleniowiec wrócił z Rio z brązowym medalem wywalczonym przez belgijskiego podopiecznego Dirka van Tichelta. - Nie trzeba nikogo przekonywać do umiejętności Krawczyka i powinniśmy korzystać z jego doświadczenia. Liczę, że uda się zebrać grupę fachowców, z którymi współpracowaliby zarówno trenerzy reprezentacji, jak i klubowi - dodał brązowy medalista MŚ 2001 i ME 2003 w kategorii wagowej 73 kg. Wiłkomirski startował w turniejach olimpijskich w Atenach i Pekinie, dlatego wie jak trudne to są zawody. - Bardziej niż krytykować samych zawodników, trzeba skupić się na przygotowaniach do Tokio w 2020 roku. Ważne, aby kwalifikacji olimpijskich w judo było dużo więcej, ale i żeby były one wywalczone dużo wcześniej. Wtedy zawodnicy mieliby więcej czasu i spokoju przed najważniejszą imprezą czterolecia. Sytuacja, w której nasi reprezentanci muszą walczyć do samego końca o bilety na igrzyska, nie jest sprzyjająca. Nie mają czasu na regenerację, wyleczenie kontuzji, a później na wykonanie ciężkiej pracy - ocenił. Obecny trener Legii Warszawa ma nadzieję na zwycięstwo w jesiennych wyborach na prezesa Polskiego Związku Judo. - W obecnej sytuacji uważam, że kongres powinien odbyć się jak najszybciej, zresztą w statucie związku jest zapis, że najpóźniej trzy miesiące po igrzyskach. A więc czekam na informację o dacie. Cztery lata to tylko pozornie dużo czasu. Pod względem sportowym warto jak najszybciej zabrać się do roboty, dobrze i mądrze przepracować jesień, żeby w jak najlepszej dyspozycji wejść w nowy rok. A 2017 dla Polski będzie wyjątkowy, bo już na wiosnę w Warszawie odbędą się dwie bardzo duże imprezy. Najpierw Puchar Świata mężczyzn, a następnie mistrzostwa Europy seniorów. To ogromna szansa dla naszej dyscypliny, żeby dobrze i z sukcesami zaprezentować się na własnej ziemi - stwierdził.