- Super, pierwsza walka zawsze jest najważniejsza, by dobrze wejść w turniej. Cieszę się, że tutaj na igrzyskach mogłam zrewanżować się Chince, bo ostatnio bardzo głupio z nią przegrałam w ostatnich sekundach walki - powiedziała nam zdyszana Wiktoria Chołuj, szybkim chodem przemierzając strefę dla mediów, gdy kilkanaście minut po godzinie 15 rozstrzygnęła bój z Feng Zhou w stosunku 10:3 (0:1, 10:2). Chołuj: Boli to, że jeszcze są zawodniczki, od których tak bardzo dużo odstaję Godzinę później była już w diametralnie innym nastroju. Co ja wam teraz powiem, skoro jeszcze jest niewiadoma? - zaczęła 24-letnia zawodniczka klubu AKS Białogard, ale zachowała się bardzo profesjonalnie. Cały czas też sekundował jej w niedużej odległości trener, wsparcie w takich momentach jest bardzo ważne. Mimo dużych emocji, które dopiero narastały z każdym kolejnym zdaniem, odpowiadała konkretnie. Po raz kolejny okazało się, że Amit Elor pozostaje poza zasięgiem naszej zawodniczki, niestety znów nastąpiło bolesne zderzenie. - Najbardziej jest przygotowana motorycznie, a do tego bardzo silna oraz mocno stoi na nogach. To trzy jej największe atuty - wymieniła. Zapytałem Wiktorię także o to, czy ma poczucie, że razem z trenerami trafili ze szczytem formy na olimpijski turniej i czuła, że może tutaj pokazać pełnię swoich możliwości. - Myślę, że tak. Naprawdę dobrze to wyglądało. Także przed samymi igrzyskami czułam się dobrze, nie doznałam żadnej poważniejszej kontuzji. Więc przygotowania były naprawdę w porządku. Byłam w dobrej formie, ale na Amerykankę to nie wystarczyło. Mam nadzieję, że wszystko jeszcze tak się ułoży, iż dostanę drugą szansę i będę mogła pokazać formę, jaką zbudowałam - powiedziała łamiącym się głosem Chołuj, raz po raz trzęsącymi się dłoniami ocierając napływające łzy do oczu. Żeby dalej walczyć o sukces przez repasaże (Amerykanka Elor musi awansować do finału, a to wielce prawdopodobne), Polka jak najszybciej musi się zebrać w sobie i wyrzucić wszystkie złe emocje. Czas ma do jutra, o ile pomoże jej w tym dzisiejsza pogromczyni, początek repasażów we wtorek o godz. 11. - Na pewno wtedy wyjdę i dam z siebie wszystko. Boli to, że jeszcze są zawodniczki, od których tak bardzo dużo odstaję. Jest to w dodatku młodsza rywalka. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła z nią wygrać - dodała na koniec Chołuj. Artur Gac, Paryż