Włodarze KSW Martin Lewandowski i Maciej Kawulski dopięli swego, czyli udało im się zakontraktować nie celebrytę, ale wojownika z krwi i kości. O Janikowskim zrobiło się naprawdę głośno, gdy w 2012 roku wrócił z igrzysk olimpijskich w Londynie z brązowym medalem, wywalczonym w kategorii do 84 kg w stylu klasycznym. Jadąc do Londynu zapaśnik był już nieco znany szerszej publiczności, bo rok wcześniej wywalczył w Stambule srebrny medal mistrzostw świata.Wobec zmiany profesji przez Janikowskiego jednak nie ma mowy o zaskoczeniu, bo sportowiec już od pewnego czasu mówił głośno, że jego celem jest spróbowanie swoich sił w oktagonie, popularnie zwanym "klatką".O planach czołowego w kraju zapaśnika, który w tym roku poniósł ogromną porażkę z powodu braku kwalifikacji na IO w Rio de Janeiro, wiedział szkoleniowiec Józef Tracz, jego trener klubowy w WKS Śląsk Wrocław. Inna sprawa, że niepowodzenie w roku olimpijskim, na pewno pomogło Janikowskiemu w podjęciu właśnie takiej decyzji.W każdym razie trener Tracz, trzykrotny medalista olimpijski, od początku nie był orędownikiem takiego posunięcia, aby jego podopieczny porzucił zapasy na rzecz MMA. W rozmowie z Interią nie zmienił zdania. - Uważałem, że Damian może jeszcze dużo zrobić w zapasach, że stać go na złoty medal na kolejnych igrzyskach olimpijskich, a po drodze zdobyć medale mistrzostw Europy i świata - przekonuje szkoleniowiec. Jednocześnie trener Tracz nie jest w stanie zawyrokować, czy Janikowski definitywnie zrezygnował z zapasów, czy zostawił sobie furtkę do powrotu. - Trudno mi powiedzieć... Wiem, że Damian nadal przychodzi na treningi zapasów, zresztą niedawno startował na wojskowych mistrzostwach świata i przecież zdobył brązowy medal. Oczywiście jednocześnie uprawia sztuki walki... Jestem zdania, że na najwyższym poziomie nie pociągnie obu dyscyplin, a jeśli będzie próbował startować równolegle w jednej i drugiej dyscyplinie, to stanie się średniakiem. Musi poświęcić się w stu procentach jednemu sportowi - podkreśla utytułowany szkoleniowiec. Mimo różnicy zdań, Tracz stoi na stanowisku, że trzeba uszanować decyzję zawodnika. - To wybór Damiana, a ja mogę tylko żałować, że dokonał go tak wcześnie. Mógł jeszcze zaczekać i poświęcić się zapasom, aby przywieźć z IO medal z najcenniejszego kruszcu. Wszystko szło w dobrą stronę, Damian jest młodym stażem zawodnikiem, a jednocześnie nabierał coraz większego doświadczenia, aby móc osiągać jeszcze bardziej spektakularne sukcesy - ocenia szkoleniowiec.Motywacją Janikowskiego, aby przejść do MMA, były przede wszystkim popularność, oglądalność i względy materialne, bo kontrakty i udział telewizji gwarantują, że można zarobić dużo większe pieniądze niż w zapasach. - Przez wiele lat osiągania sukcesów, Damian miał dobrą sytuację finansową. Jednak wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc widocznie potrzebuje więcej, ale to też trzeba uszanować - stwierdza trener Tracz.