"Nie do końca jestem zadowolony z występu w Brazylii. W Sao Paulo powinienem wygrać, bowiem z dwoma ostatnimi rywalami, z którymi przegrałem decydujące pojedynki, radzę sobie na treningach. Trochę byłem już zmęczony pobytem w Ameryce Południowej, nie mogłem się rozkręcić i wejść na wyższe obroty" - powiedział PAP brązowy medalista mistrzostw Europy w Wiedniu. W półfinale PŚ w Sao Paulo Wojnarowicz przegrał z późniejszym triumfatorem Niemcem Robertem Zimmermannem, a w walce o trzecie miejsce uległ Włochowi Paolo Bianchessiemu. "Żałuję zwłaszcza tej drugiej potyczki. Niestety, przeciwnikowi pomogli sędziowie. Założenie było takie, że zdobędę przewagę kary i ją utrzymam. Scenariusz sprawdzał się długo, ale 40 sekund przed końcem mnie ukarano shido. W tej sytuacji postanowiłem dotrwać do końca i poszukać swej szansy w trzyminutowej dogrywce, tzw. golden score. Na to się zanosiło tym bardziej, że Włoch w ogóle nie atakował. Co więcej, nie był w stanie się ruszyć. No i wtedy, osiem sekund przed końcem przeżyłem szok, bowiem sędziowie uznali, iż tylko ja jestem pasywny i otrzymałem drugą karę shido, co oznaczało yuko dla Bianchessiego" - wyjaśnił. Niemal prosto z Brazylii Wojnarowicz jedzie na PŚ do stolicy Hiszpanii. "Celem jest zdobywanie punktów do rankingu olimpijskiego. Ale już raczej za tydzień do Lizbony nie polecę, organizm musi odpocząć" - stwierdził judoka, który wciąż się... odchudza. Z początkowej wagi 180 kg doszedł już do 156 kg.