- W górskiej miejscowości Bansko, przebywałam przez 11 dni z klubowym trenerem Piotrem Krajewskim, z którym na co dzień pracujemy w Grunwaldzie Poznań. Mimo że Bułgarzy przygotowywali się do startów zupełnie inaczej niż my, odmiennie podchodzili do wypoczynku, zgrupowanie uważam za bardzo udane - wspaniale czułam się zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym - powiedziała brązowa medalistka olimpijska z Pekinu 2008 i mistrzostw Europy 2011. Wspomniała, że przed wyjazdem do Bułgarii martwiła się, że nie da rady w stu procentach zrealizować planu treningowego ze względu na urazy barku i kolana, które ostatnio dawały się jej we znaki. - Niepokój okazał się jednak nieuzasadniony - dałam radę, a dolegliwości się zmniejszyły. Szczególnie mile wspominam wspólne treningi ze Złatewą, zdaniem fachowców najlepiej wyszkoloną technicznie zawodniczką na świecie. Stanka jest osobą serdeczną i kontaktową, która nie robi tajemnic ze swoich umiejętności na macie. W wolnym od zajęć czasie zabierała mnie i trenera na wycieczki konne po okolicy oraz do wód termalnych. Wspinaliśmy się też w górach. Między nami zapanowała iście rodzinna atmosfera - podzieliła się wrażeniami z Bułgarii zapaśniczka Grunwaldu. Z trzykrotną mistrzynią świata (2006, 2007, 2010) i pięciokrotną Europy (2006-2010), srebrną medalistką olimpijską (2008) zawarła niepisany "pakt o wzajemnej współpracy". - Postanowiłyśmy regularnie trenować razem. Po powrocie ze Stambułu Stanka przyjedzie do Poznania, a następnie ja pojadę do niej. I tak na zmianę. Kto wie, może w tych mistrzostwach świata trafimy na siebie, bo jesteśmy w tej samej kategorii wagowej (72 kg), ale ... Wtedy nie będzie sentymentów, zwłaszcza, że chciałabym się jej zrewanżować za półfinałową porażkę w pekińskich igrzyskach - powiedziała Wieszczek-Kordus. Czego oczekuje po turnieju w Stambule? - Chciałabym zająć co najmniej miejsce w czołowej szóstce, co byłoby równoznaczne z olimpijską kwalifikację. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo, bo podobne plany mają też inne utytułowane zawodniczki. Na pewno duże znaczenie będzie miało losowanie, poza tym potrzeba też trochę szczęścia i dobrej dyspozycji psychicznej - zaznaczyła zapaśniczka, szeregowiec zawodowy, służąca w Zespole Sportowym Sił Powietrznych, którego bazą jest lotnisko w Krzesinach pod Poznaniem. Wspomniała, że rozłąka z rodziną to jej pięta achillesowa. - Zawsze, gdy jestem daleko od domu, tęsknota się wzmaga, zwłaszcza za Gabrysią. Kontaktuję się głównie przez skype'a. Żartujemy z mężem, że córeczka myśli, iż mama mieszka w komputerze - dodała Wieszczek-Kordus, która w Stambule walczyć będzie w piątek 16 września.