Oczekiwanie na wyjazd nie było łatwe. "Wiadomo, że izolacja związana z ogłoszeniem pandemii nie mogła spowodować pozostawienia podopiecznych samym sobie, więc prowadziliśmy szkolenie zdalnie. Przygotowaliśmy programy oraz filmy instruktarzowe, trenowaliśmy także przez internet. Na podstawie wybranych zawodów robiliśmy również liczne analizy techniczno-taktyczne. Oczywiście w tym jakże trudnym okresie nie mogło też zabraknąć wsparcia psychologicznego" - wyliczał szkoleniowiec dodając, że to było duże wyzwanie. "Szczerze mówiąc wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, że była to zdecydowanie cięższa praca niż na bardzo wymagającym zgrupowaniu, więc hasło, że już można jechać na obóz w Tatry wszyscy przyjęli z prawdziwą ulgą" - podkreślił. W Zakopanem pod opieką trenerów Błachnio, Jarosława Wołowicza i Kotaro Sasaki, fizjoterapeutów Mikołaja Trześniewskiego i Jarosława Cyngota oraz psychologa Marka Graczyka pracowało intensywnie 13 zawodniczek i 10 zawodników. "Tu początek też nie był łatwy ze względu na rygor sanitarny. Mieliśmy tygodniową izolację od innych sportowców przebywających w ośrodku, więc wykorzystaliśmy to robiąc na bieżni i w górach sprawdziany motoryki, wytrzymałości czy siły. W kolejnych dniach mogliśmy już trenować w pomieszczeniach" - wyliczał Błachnio. Uczestników kończącego się w sobotę zgrupowania podzielono na grupy. "Ci, którym brakowało jeszcze wydolności tlenowej, zaczynali dzień od spokojnego truchtania 4 km na stadionie,. Reszta w tym czasie przechodziła badania na specjalnej wadze, która pokazuje m.in. nie tylko ciężar ale i skład ciała. I tu muszę powiedzieć, że zmiany są bardzo korzystne - tkanka tłuszczowa zmniejszyła się zdecydowanie na korzyść mięśniowej" - cieszył się trener. Po śniadaniu zazwyczaj były ćwiczenia interwałowe na bieżni lub siłownia z poprawą tzw. siły maksymalnej. "Później obiad, krótki odpoczynek i mata czy teren". Najcięższe, ale i najbardziej miarodajne pod względem wytrzymałościowym były jednak zajęcia w górach. "Głównie wbieganie na Nosal na czas. To okazał się już jakiś czas termu najlepszy środek treningowy pod względem fizjologicznym. Zauważyliśmy bowiem, że oddaje on procesy, które zachodzą w ciele zawodnika podczas walki" - wyjaśnił szkoleniowiec i dodał, że był też trzeci, wieczorny trening. "Ćwiczyliśmy technikę na macie lub fizjoterapeuci prowadzili zajęcia stabilizacji i mobilizacji przeciwdziałające kontuzjom i urazom. Co trzy, cztery dni było jednak trochę wytchnienia, ale nie stricte wolne, lecz odnowa biologiczna, sauna czy zabiegi". Po zgrupowaniu w Zakopanem też nie będzie zbyt wiele czasu na odpoczynek. "Ponieważ już 29 czerwca rozpoczynamy kolejny trzytygodniowy obóz w Giżycku, potem tydzień przerwy i znów 21 dni, ale w Cetniewie, no i końcówka sierpnia powrót pod Tatry skąd bezpośrednio pojedziemy na Puchar Europy (12-13 września) w Bratysławie. No a głównym celem tego roku są listopadowe mistrzostwa Europy w Pradze"- wyliczał Błachnio. Jak wiadomo ze względu na pandemię koronawirusa igrzyska olimpijskie w Tokio zostały przeniesione na przyszły rok, zmienił się więc także cały cykl przygotowań i zawodów, w których można zdobywać punkty rankingowe, a co za tym idzie uzyskać kwalifikacje. "Szczególnie dla tych zawodników, o których martwiliśmy się, że zabraknie im czasu. Paradoksalnie jednak koronawirus spowodował, że ich szanse rosną i taką możliwość mogą im dać w sumie trzy wysoko punktowane turnieje rangi Grand Prix i Grand Slam, gdzie będzie można sobie taki ranking olimpijski mocno poprawić, na co - przyznam szczerze - bardzo mocno liczę" - zakończył Błachnio. Joanna Chmiel