Jimmy Rave nie żyje. O śmierci 39-latka poinformował jego agent, Bill Behrens. Razem z córką wrestlera wydali oświadczenie, w którym przypomnieli sportowe osiągnięcia mężczyzny i napisali o jego wieloletnim uzależnieniu od narkotyków. To właśnie to mocno go wyniszczyło. Doszły inne kłopoty zdrowotne i sprawy zaszły tak daleko, że Rave musiał przejść amputację najpierw ręki, a później obu nóg. Podczas zmagań z poważnymi problemami Jimmy mógł liczyć na wsparcie bliskich: byłej żony Felicii, córki Kailah, syna Jamesa juniora oraz swoich rodziców. Pod koniec życia mieszkał w Filadelfii razem ze swoją partnerką, także zajmującą się wrestlingiem, Gabby Gilbert. Kobieta opublikowała na Instagramie wpis pożegnalny. Jimmy Rave błagał o pomoc finansową. Miał spory dług Dramat emerytowanego zawodowego wrestlera, Jamesa Guffey'a, bardziej znanego pod swoim ringowym pseudonimem Jimmy Rave, rozpoczął się w zeszłym roku. Najpierw miał kłopoty z poruszaniem się. Skontaktował się z lekarzem, który zalecił przeprowadzenie szeregu badań. Wówczas wykryto, że sportowiec jest zarażony gronkowcem złocistym i właśnie to jest powodem jego zdrowotnych dolegliwości. Musiał przejść amputację ręki i obu nóg. Do kłopotów, jak już po śmierci wyznali bliscy, przyczyniło się uzależnienie Jimmy'ego od narkotyków. Sam sportowiec, za swojego życia, apelował o pomoc. Tłumaczył, że musi zapłacić za leczenie, a nie ma pieniędzy. Jego dług wyniósł 100 tysięcy dolarów.Nie ustawał w błaganiach o wsparcie. Nawet na kilka dni przed śmiercią opublikował wpis, w którym prosił o datki. Podał dane do wpłat i zapewnił, że docenia każdego przekazanego dolara. NIE ŻYJE BYŁY DZIAŁACZ I SĘDZIA. MIAŁ 92 LATAMAREK SZUTOWICZ NIE ŻYJE. MIAŁ 44 LATAKP