- Zapasy to niszowy sport i mniej medialny niż inne. To trochę wina mediów, które piszą o nas tylko przy okazji wielkich sukcesów. Dlatego właśnie naszym zadaniem jest zdobywać więcej medali najważniejszych imprez, by zrobiło się głośno - powiedział Janikowski. Jego zdaniem jego dyscyplina jest niezrozumiała dla przeciętnego widza, bo jest mało pokazywana w telewizji. - Widz szybciej by załapał, o co w tym chodzi, gdyby miał gdzie to oglądać. Niedawne mistrzostwa Polski komentował Andrzej Supron, który robił to w profesjonalny i prosty sposób. Wiadomo było kiedy i za co zawodnik dostawał punkty, jak przebiega walka. Kluczem zatem do zrozumienia jest pokazywanie zapasów w mediach - dodał. Janikowski, który od lat stanowi światową czołówkę w kategorii 84 kg, nie ma nic przeciwko, by nadal wiązano z nim wielkie nadzieje i stawiano coraz trudniejsze zadania. - Niech mnie wymieniają w gronie kandydatów do medali, nawet igrzysk olimpijskich. Ja nie zwracam na to uwagi. Bardzo się cieszę, jak ktoś za mnie trzyma kciuki, liczy na to, że stanę na podium. Wykonuję po prostu swoją pracę i będę próbował być najlepszy, ale to jest sport i jak się nie uda, to też nic wielkiego się nie stanie - zaznaczył. Jego sportowe życie po zdobyciu brązowego medalu londyńskich igrzysk niewiele się zmieniło. Prywatnie za to ożenił się i przyszła na świat jego pierwsza córka. - I te zmiany były najważniejsze. Oczywiście sukces sprawił, że jestem bardziej medialny i popularny, ale podoba mi się to i nie przeszkadza. Na pewno też dzięki medalowi igrzysk jest łatwiej. Przeciwnicy czują respekt, wiedzą jakie mam osiągnięcia i zaliczam się do światowej czołówki, a to też działa na psychikę - ocenił. Życie sportowca to ciągłe wyjazdy. Tak samo Janikowski, ciągle przebywa na zgrupowaniach. Teraz trudniej mu się wyjeżdża, gdy musi w domu zostawić małe dziecko. - Odkąd pojawiła się córka, trudniej się wyjeżdża. Pojawia się tęsknota, a to dla mnie coś nowego. Interesuje mnie wszystko, co z nią związane. Chcę widzieć, jak się rozwija. Zaraz będzie miała pół roku, zacznie za chwilę raczkować, a ja wrócę do domu po miesiącu i nie poznam swojego dziecka. Oczywiście jest internet, zdjęcia, ale to nie to samo - zauważył. Obecnie Janikowski przebywa na zgrupowaniu w Armenii, gdzie przygotowuje się do Igrzysk Europejskich w Baku (12-28 czerwca). - Na końcówkę wrócimy jeszcze do Spały, by tam szlifować formę. Te zawody bierzemy trochę z marszu, bo skupiamy się na wrześniowych mistrzostwach świata. Termin Igrzysk Europejskich nie odpowiada zapaśnikom. Mamy bardzo krótki czas od czerwca do września, kiedy w Las Vegas odbędą się mistrzostwa świata - powiedział najlepszy polski zapaśnik. Janikowski niewiele zmienił w ostatnich trzech latach w przygotowaniach. Nowością jest zgrupowanie w Armenii. - To państwo, z którym mamy bardzo mało kontaktu, a są tam bardzo dobrzy zawodnicy. Są świetnie wyszkoleni technicznie, całkowicie inaczej walczą niż zapaśnicy z innych państw. Trener złapał z nimi kontakt, a tamci szkoleniowcy wyrazili zgodę, by polska kadra uczestniczyła z nimi w przygotowaniach. Chcemy spróbować ich treningów i zobaczyć, jak to tam wygląda - powiedział. Ważnym elementem przygotowań jest zawsze trzymanie odpowiedniej wagi. - Kontroluję ją cały czas. Dbam o dietę, o siebie. Głównie przygotowując się do zawodów, ok. 2-3 tygodni przed startem. Na szczęście nie mam z tym problemu, choć naturalnie to nie przychodzi. Muszę się trochę zmęczyć, ale na tyle jestem doświadczonym zawodnikiem, że wiem jak się to robi. Na pewno unikam sauny, bo to jest najgorszy kat, jaki może być. Najważniejsze jest bowiem utrzymywać zawsze odpowiedni poziom wody w organizmie. Bardziej sprawdza się - mniej jedzenia, dresik, skakanka - wyznał.