Podczas walki z Ukrainką Kateryną Burmistrową zawodniczka Grunwaldu Poznań doznała urazu lewego kolana, które było operowane w 2011 roku, co w znacznym stopniu utrudniło jej przygotowania do igrzysk w Londynie. "Jestem wściekła, bo być może czeka mnie kolejna gehenna - operacja i rehabilitacja. Los mnie nie oszczędza. Ale mimo wszystko mocno wierzę, że i tym razem doprowadzę kolano do poprzedniego stanu i będę mogła myśleć o sukcesach na macie" - podkreśliła. Jak zaznaczyła, pojedynek z Ukrainką przebiegał po jej myśli. "Z Burmistrową zmagam się od dłuższego czasu. Ostatnio przegrałam z nią na turnieju w Kijowie. Tym razem byłam przekonana, że zwyciężę bo zrealizowałam założenia taktyczne uzgodnione z trenerem Godlewskim. Do końca walki brakowało tylko trzech sekund, wtedy noga mi "uciekła" i upadłam. Coś trzasnęło w kolanie i mocno zabolało. A od czasu zakończenia rehabilitacji, aż do pojedynku z Ukrainką, kolano nie sprawiało mi żadnych kłopotów". "Teraz kuśtykam i boli mnie mniej, ale zakładam najgorsze, by uniknąć potem zaskoczenia. Może to być zerwanie więzadeł krzyżowych, jak poprzednio. W poniedziałek wykonam USG i wtedy będę wiedziała więcej. Ale nawet, gdyby uraz był poważny, nie ma mowy o poddawaniu się. Za wiele pracy włożyłam, by dojść do pełnej sprawności po poprzednim nieszczęściu" - dodała Wieszczek-Kordus. W dniu walki z Ukrainką skończyła 30 lat. "Byłam przekonana, że zrobię sobie wspaniały prezent urodzinowy, bo byłam naprawdę w wysokiej formie. Po zawodach zamierzałam wyjechać z mężem na narty do Włoch i spędzić tam Wielkanoc. Tymczasem wszystkie plany wzięły w łeb" - wspomniała.