Sobotnie zawody okazały się dla skoczka okazją do zaprezentowania swoich umiejętności. Mimo słabej formy na treningach, Piotr Żyła zaskoczył wszystkich i zdobył złoty medal na skoczni K-95. Po spektakularnym zwycięstwie sportowiec był tak nabuzowany energią, że krzyczał, skakał, śmiał się na głos i bardzo chętnie udzielał obszernych wywiadów. Podczas jednej z rozmów przyznał, że szargają nim tak silne emocje, że musi je w jakiś sposób rozładować. Żartował nawet, że zaraz zacznie "lepić bałwana", albo "jeść śnieżki", aby tylko dać upust kumulującej się w nim radości. Okazało się, że następnego dnia Piotr Żyła nie był już pełen wigoru. Obecni w strefie wywiadów dziennikarze zauważyli, że po terenie skoczni poruszał się nieco leniwie i powolnie. „Nie mam już siły. Czuję się tak, jak dzień po weselu. Wstajesz, trzeba się wziąć za robotę, ale nie wychodzi” – cytował pozbawionego energii Żyłę portal WP. Skoczek czuł się wykończony, ponieważ poprzedniej nocy miał ogromne kłopoty z zaśnięciem. Przepowiednia, która wyszła z ust Adama Małysza (43 l.), nie spełniła się, ponieważ szczęśliwy z powodu zwycięstwa Żyła wieczorem wypił więcej niż „jedno piwo”, a mimo to noc okazała się dla niego bezsenną. Samopoczucie mistrza to zła wiadomość dla kibiców. Skoczek ma niewiele czasu na regenerację, ponieważ już w czwartek nasi sportowcy zmierzą się w eliminacjach na większym obiekcie - skoczni w Oberstdorfie. W sobotę 6 marca czeka ich ostateczna próba na zawodach drużynowych.