Znany polski piłkarz w peruce. Policja użyła gazu. Finał głośnej afery zdumiewa
W cyklicznym kąciku retrospektywnym wracamy dzisiaj do głośnego incydentu z Mielna. W lipcową noc 2008 roku doszło tam do fizycznej konfrontacji między trzema piłkarzami a funkcjonariuszami policji. Ze stróżami prawa starli się Piotr Świerczewski, Radosław Majdan i Jarosław Chwastek. Użyto kajdanek i gazu, a kiedy to nie pomogło, wezwano posiłki. Media żyły sprawą przez ponad dwa lata. Jej finał okazał się zaskakujący.

- To my jesteśmy ofiarami agresji policjantów. Policja zrobiła z tego taką aferę, jakbyśmy byli jakimiś bandziorami i dwóch im zabili, a jednego zakopali - mówił Jarosław Chwastek w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Miał wtedy 33 lata. Piotr Świerczewski i Radosław Majdan - po 36. Nadal byli czynnymi piłkarzami. W nocy z 27 na 28 lipca bawili się w Mielnie - w pensjonacie Villa Siesta, którego Chwastek był współwłaścicielem.
Incydent w Mielnie. Piłkarze kontra policjanci. "O co ci chodzi, piękny kawalerze?"
Mimo późnej pory był gwar, muzyka, grill. Ktoś uznał, że jest za głośno i wezwał policję. Na miejscu zjawiło się dwóch mundurowych. Przywitał ich Świerczewski, znany z doskonałego poczucia humoru. Jak relacjonowali świadkowie, paradował w klapkach, luźnych szortach i fantazyjnej peruce na głowie.
- O co ci chodzi, piękny kawalerze? - miał zwrócić się do jednego z policjantów. Dalsze wypadki potoczyły się gwałtownie i nie przybrały dobrego obrotu. Doszło do konfrontacji fizycznej.
Według relacji stróżów porządku, piłkarz miał być nietrzeźwy, wulgarnie ich wyzywać, a jednego z nich uderzyć, strącając mu z nosa okulary. Użyto kajdanek i gazu. Próbowano Świerczewskiego obezwładnić, ale bezskutecznie. Potrzebne były posiłki.
Traktowanemu bezpardonowo koledze na pomoc rzucili się Majdan z Chwastkiem, ale ich wysiłki poskutkowały tylko zarzutami prokuratorskimi. Cała trójka stanęła przed sądem, mimo że nie udało się ustalić, kto pierwszy pozwolił sobie na rękoczyny. I czy użycie siły było zasadne - w ramach przeprowadzanej interwencji lub w samoobronie.
Chwastek był trzeźwy. Majdan miał 1,36 promila. Świerczewski tylko 0,22, ale na badanie wyraził zgodę dopiero kilkanaście godzin później.
W komplecie odpowiadali za wymuszanie siłą odstąpienia od czynności służbowych i znieważenie funkcjonariuszy policji. Świerczewskiemu postawiono dodatkowo zarzut spowodowania u mundurowego rozstroju zdrowia trwającego ponad siedem dni. Miał złamać policjantowi palec.
Wyrok pierwszej instancji: Świerczewski - pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, Majdan - 4500 zł grzywny. Wobec Chwastka nie orzeczono kary, ale warunkowo - z dwuletnim okresem zawieszenia.
Prokurator domagał się zaostrzenia kar. Policja również uważała, że orzeczone sankcje są zbyt łagodne. Tymczasem jesienią 2010 roku Sąd Okręgowy w Koszalinie po rozpatrzeniu apelacji umorzył postępowanie wobec całej trójki (Świerczewskiemu warunkowo na dwa lata). Jak uzasadniono, przebieg interwencji podjętej przez funkcjonariuszy był nieadekwatny do sytuacji.
"Oj, długo czekaliśmy na takie czasy, kiedy bezkarnie będzie można bić i gnoić policję. To oczywiście żart, ale taka jest moja analiza wyroku. Szkoda gadać" - pisał wówczas jeden z internautów.
"Prokurator zawsze może się odwołać i oskarżyć ich o np. pobicie twarzą policyjnych pięści" - dworował sobie inny użytkownik sieci.
Świerczewski i Majdan to byli reprezentanci Polski, brali udział w finałach MŚ 2002. Ten pierwszy próbował sił również w MMA. Ten drugi odnalazł się w roli celebryty.
Chwastek nie wyszedł poza ligowe opłotki. Dzisiaj jego nazwisko zapewne trudno byłoby skojarzyć, gdyby nie akcja na grubym ofsajdzie sprzed 17 lat.













