"Zawsze będę cię kochał". To był wypadek. Do dziś trudno w tę tragedię uwierzyć
Kiedy podczas igrzysk olimpijskich w Atenach Otylia Jędrzejczak sięgała po trzy medale, w tym ten najcenniejszy, mogła czuć się królową świata. Była nią na pewno dla polskich kibiców. Nie wiedziała, że kilkanaście miesięcy później przyjdzie jej się zmierzyć z życiową tragedią. Najlepsza polska pływaczka spowodowała wypadek, w którym zginął jej młodszy brat. Wszystko dookoła w jednym momencie stało się czarno-białe. Na bardzo długi czas. Od dramatycznego incydentu minęło 20 lat.

Otylia Jędrzejczak to mistrzyni olimpijska z 2004 roku w pływaniu. Bezkonkurencyjna okazała się na swym koronnym dystansie - 200 m stylem motylkowym. Na tych samych igrzyskach wywalczyła też dwa srebrne krążki. Jest również wielokrotną medalistką MŚ i ME, dwukrotną mistrzynią globu.
Przed 21 laty w Atenach przeżywała najpiękniejsze momenty kariery. Była wybrańcem losu. Miała prawo wierzyć, że szczęście nigdy się nie skończy. Kilkanaście miesięcy później jej świat rozsypał się na kawałki w jednej sekundzie.
Tragiczny wypadek pod Płońskiem. Za kierownicą siedziała Otylia Jędrzejczak, tuż obok jej młodszy brat
Data, która na zawsze zmieniła jej życie: 1 października 2005 roku. Wracała samochodem ze zgrupowania kadry. Obok, na miejscu pasażera, siedział jej młodszy brat Szymon. Nie była jeszcze doświadczonym kierowcą, prawo jazdy odebrała kilkanaście miesięcy wcześniej.
Pod Płońskiem, na drodze krajowej nr 62, próbowała wyprzedzić kilka ciężarówek. Podjęty przez nią manewr okazał się jednak śmiertelną pułapką. Naprzeciwko nagle pojawił się inny samochód. By uniknąć czołowego zderzenia, zjechała z dużą prędkością na pobocze, a następnie do rowu. Po chwili uderzyła w drzewo.
Odniosła obrażenia, ale jej życie nie było zagrożone. Szybko udzielono jej fachowej pomocy. Wypadku nie przeżył jej 18-letni wówczas brat. Na pogrzebie pływaczka usłyszy potem od nieznajomej osoby: "na ciebie szkoda było nawet karetki".
Sąd uznał Jędrzejczak winną spowodowania wypadku. Skazał ją na 9 miesięcy ograniczenia wolności i prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Odbyła karę, ucząc dzieci pływać.
W 2019 roku wydała autobiografię zatytułowaną "Otylia. moja historia". Wróciła w niej obszernie do tragicznych wydarzeń z tamtej pamiętnej jesieni.
"Dosłownie chwilę przed wypadkiem uniósł powieki, spojrzał na mnie i powiedział: - Pamiętaj, siostra, że bez względu na wszystko, zawsze będę cię kochał. To było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do mnie, i ostatnie, jakie wypowiedział w swoim życiu - czytamy w jednym z bardziej poruszających fragmentów.
Przez lata musiała mierzyć się nie tylko z depresją, ale i ze zmasowanym hejtem. Były momenty że nie radziła sobie z tym. W głowie kłębiły się najczarniejsze myśli.
"Na szczęście przyszło opamiętanie, a uratowała mnie miłość rodziców do mnie i moja do nich. Przez całe życie próbowałam podejmować racjonalne decyzje. Uznałam, że rodzice nie przeżyją śmierci drugiego dziecka" - pisała w autobiografii.
Po stracie brata regularnie pisała do niego listy. Pierwszy powstał już kilka dni po wypadku. To był dla niej pierwszy etap terapii, być może najważniejszy.
Dzisiaj mistrzyni olimpijska z Aten ma 41 lat. Pełni obowiązki prezesa Polskiego Związku Pływackiego. Prowadzi również fundację wspierającą przede wszystkim młode talenty. Jest mężatką i mamą dwójki dzieci: ośmioletniej Marceliny i sześcioletniego Grzegorza.













