Dani Alves od 20 stycznia przebywa w więzieniu. Piłkarz wpadł w ogromne tarapaty. Miał zgwałcić młodą kobietę w toalecie. Ofiara Brazylijczyka wydała oświadczenie, do którego dołączyła badania lekarskie, które potwierdzają ślady pobicia. Co ciekawe, pojawiły się kolejne dowody z klubu, które obnażają sportowca. Piłkarzowi grozić może od 4 do 12 lat pozbawienia wolności. Ukochana byłego zawodnika FC Barcelona, Joana Sanz z początku broniła partnera. W mediach podzieliła się szczerym wyznaniem. Twierdziła, że obce kobiety w przeszłości za wszelką cenę próbowały zbliżyć się do jej męża. Modelka w pewnym momencie usunęła jednak wszystkie zdjęcia z 39-latkiem ze swoich portali społecznościowych. Nie zostawiła nawet ślubnej fotografii. W mediach pojawiła się informacja, że Sanz zażądała od sportowca rozwodu. Kobieta błyskawicznie jednak zareagowała na te doniesienia i opublikowała wymowny wpis w sieci. Teraz podjęła kolejny ważny krok. Robert Lewandowski jak John Travolta? Barcelona zapytała fanów o Polaka! Żona Alvesa nie wytrzymała medialnego szumu. Uciekła z Hiszpanii Zdaniem "Programa de Ana Rosa", 29-latka w ostatnich dniach zamierzała zerwać kontakt z mężem. Miała mu o tym powiedzieć podczas rozmowy telefonicznej. Wówczas Alves z desperacją w głosie miał powtarzać jej, jak bardzo ją kocha i przekonywać o do zmiany zdania. Hiszpańska "Marca" poinformowała, że modelka wybrała się na jakiś czas do Paryża. Sanz w ostatnich tygodniach towarzyszył duży stres w zzwiązku z zatrzymaniem 39-latka. Kobieta ma dość nękających ją dziennikarzy. Na swoim Instagramie zamieściła nawet kilka zdjęć z Francji. Lewandowski poszedł w ślady ukochanej. Wybrał się na lekcję bachaty