Wypadek na zawsze odmienił życie Michała Probierza. "Mama płakała"
Michał Probierz od kilku dni jest na językach dziennikarzy z całego kraju. Jedni skupiają się na karierze 52-latka w seniorskiej reprezentacji Polski, inni natomiast postanowili prześwietlić przeszłość szkoleniowca. Pojawiły się artykuły o "politycznym epizodzie" Probierza, trafieniu do niemieckiego aresztu w nastoletnich latach. Mało kto pamięta jednak, że jeszcze będąc dzieckiem, doznał on poważnego wypadku, który na zawsze odmienił jego życie.

Decyzja Michała Probierza o odebraniu opaski kapitańskiej Robertowi Lewandowskiemu na rzecz Piotra Zielińskiego była początkiem końca jego kariery w reprezentacji Polski. Napastnik FC Barcelona bowiem nie pozostał dłużny selekcjonerowi i jeszcze tego samego dnia ogłosił, że nie zagra w biało-czerwonych barwach, dopóki nie dojdzie do zmian na stanowisku trenera kadry narodowej.
Cezary Kulesza już po zakończeniu czerwcowego zgrupowania ogłosił, że zamierza odbyć rozmowę z Robertem Lewandowskim, załagodzić sytuację i przekonać napastnika do powrotu do kadry bez konieczności kończenia współpracy z Michałem Probierzem. Selekcjoner jednak podjął decyzję za pozostałych i w czwartkowy poranek podał się do dymisji.
"Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera. Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem" - przekazał były już trener reprezentacji Polski w komunikacie opublikowanym przez Polski Związek Piłki Nożnej.
Michał Probierz jako nastolatek trafił do aresztu. Podpadł menedżerowi
W obliczu ostatnich wydarzeń Michał Probierz ponownie znalazł się w centrum zainteresowania. Niektóre portale przypomniały, że jeszcze przed objęciem posady selekcjonera "Biało-Czerwonych" próbował on swoich sił jako polityk i kandydował nawet w wyborach parlamentarnych. Brzmi to nieprawdopodobnie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że będąc nastolatkiem trafił on do niemieckiego aresztu.
"Menedżer nie umiał powiedzieć, co dalej. Zapowiedziałem, że jeżeli przez tydzień nie znajdzie klubu, to wracam. Niczego nie załatwił. Uciekłem z mieszkania w Beveren i złapałem stopa. Menedżer zgłosił na policję, że ukradłem mu ubrania. Zatrzymali mnie w Kassel. Sprawdzili, że nic nie ukradłem, to nie był mój rozmiar, ale 24 godziny spędziłem w areszcie. Nie powiem, że byłem kozak. (...) Wyszedłem z aresztu, a policjanci kupili mi bilet na pociąg, bo zostałem bez pieniędzy. Tak dojechałem do granicy. Nie miałem wizy, ale uprosiłem celników, żeby wpuścili mnie do Polski" - wspominał w jednym w wywiadów.
Poszedł na sanki i stracił palca
To jednak nie koniec. Będąc nastolatkiem Michał Probierz doznał bowiem poważnego wypadku, którego skutki odczuwa do dnia dzisiejszego. Gdy miał zaledwie 13 lat wybrał się na sanki podczas pobytu w Lądku-Zdroju. Podczas z pozoru niewinnej zabawy doszło jednak do fatalnego incydentu. "Wpadłem na pomysł, żeby obwiązać sobie palec sznurkiem, i akurat wpadłem do rzeki, zahaczyłem i urwałem sobie palca. Ale i tak się pocieszyłem, bo wtedy w tym szpitalu przyszywali komuś rękę" - wyjawił niegdyś w "Kanale Zero".
Choć on sam nie przejął się tym wypadkiem, tego samego nie można było powiedzieć o jego matce. Kobieta bowiem całkowicie spanikowała i zalała się łzami. Uspokoił ją dopiero lekarz, który zajmował się wówczas jej synem: "Moja mama płakała. Lekarz spojrzał i zapytał: Co? Pianista? Nie? To da sobie radę".
W rezultacie Probierz zmuszony był nauczyć się pisać na nowo - tym razem przy użyciu lewej ręki. Po latach jednak udało mu się wrócić do pisania prawą ręką i dziś korzysta z obu rąk przy wykonywaniu codziennych czynności.


