Dokładnie teraz mija sześć lat od momentu, w którym Marcin Gortat po raz ostatni wyszedł na parkiet NBA. 5 lutego 2019 roku zespół Los Angeles Clippers z Polakiem w składzie zwyciężył nad Charlotte Hornets. Niespełna rok później koszykarz oficjalnie zakończył sportową karierę. Szacuje się, że przez cały okres jej trwania zarobił ponad 95 milionów dolarów. Mimo przejścia na emeryturę Gortat nie zdecydował się na całkowite zerwanie ze sportem. Od lat organizuje charytatywne wydarzenie Wielki Mecz Gortat Team vs. Wojsko Polskie, a do udziału zaprasza osoby publicznie znane. Na jego zaproszenie odpowiedzieli już m.in. Agnieszka Radwańska, Ewa Chodakowska, Jan Błachowicz, Michał Kubiak, Bartosz Kurek oraz Mariusz Wlazły. Dochód z imprezy przeznaczany jest na cele statutowe fundacji ekskoszykarza, w tym głównie na wsparcie utalentowanej sportowo młodzieży. Poza tym Marcin Gortat zajmuje się też biznesem. O tym, jakim szefem jest naprawdę, za zamkniętymi drzwiami, opowiedzieli teraz jego współpracownicy. A to nie wszystko. Jaki jest Marcin Gortat za zamkniętymi drzwiami? Współpracownicy opowiadają Na profilu Gortata w mediach społecznościowych pojawiło się wideo, na którym współpracownicy dostają proste pytanie: "Jakim szefem jest Marcin?". Odpowiedzi? Bardzo szczere. "Nietuzinkowym", "Wyjątkowym. Nikt nie ma takiego szefa i nie ma też takiej pracy, z jaką się mierzymy, ponieważ nie było w naszym kraju takiego zawodnika, który grał 12 lat w NBA", "Czasami nieprzewidywalnym. Przez wiele lat nauczyłem się, że nie ma rzeczy, które mnie zaskoczą" - słychać. Wpis sprowokował komentarze. Jeden z kolegów z pracy podzielił się też sekretem na temat tego, czego - jak wynika z jego wiedzy - żałuje Gortat. "Marcin generalnie mało rzeczy żałuje. Wszystko, co przeżył, wiele go nauczyło. Ale jest taka jedna rzecz, o której często wspomina. Mianowicie gdyby cofnął się i jeszcze raz zaczął karierę w NBA, to na pewno wycisnąłby więcej z ligi, która daje ogromne możliwości" - opowiedział. To nie koniec. Emerytowany koszykarz sam odpowiedział też na kilka pytań. Jedno z nich dotyczyło trendów w modzie. Przyznał, że nie za bardzo zwraca na nie uwagę. "Kompletnie mnie moda nie interesuje. Jestem ostatnią osobą, która zwraca uwagę na to, co ubiera. Przede wszystkim wygodnie i komfortowo. A gdy wychodzę na wieczór, to dobrze skrojony garnitur, ale nic szałowego. Wystarczy, że mam 2,13 cm wzrostu i już się rzucam w oczy. Nie potrzebuję rzucać się w oczy dodatkowymi marynarkami, ubraniami, ciuchami. W moim repertuarze jest dużo rzeczy wojskowych, wygodnych, w kamuflażu. To są rzeczy, które sprawiają mi chyba najwięcej przyjemności" - przyznał. Jest za to "przepotężnym fanem" różnych technologicznych gadżetów. Co znajduje się w jego kolekcji? "Obowiązkowo różnego rodzaju ładowarki: krótkie, długie, średnie, z trzema różnymi wejściami, w kablu; różnego rodzaju przełączki, powerbanki. Wydaje mi się, że wydaję dziesiątki tysięcy na różnego rodzaju gadżety, które usprawniają moje życie i moje funkcjonowanie" - wyjaśnił Gortat. Marcin Gortat wspomniał o żonie. "Kazała dodać jeszcze..." Przy okazji zdradził również coś niecoś ze swojej codzienności. Wspomniał o ulubionych rytuałach - wstawaniu minimum 45 minut przed wyjściem z domu i spokojnym piciu kawy, przeglądaniu wiadomości oraz maili. Drugą ważną i dużą częścią jego życia jest trening. "Żona kazała dodać jeszcze poranna toaletę" - śmiał się. Marcin Gortat i Żaneta Stanisławska są małżeństwem od kilku lat. Ślub zdołali zachować w tajemnicy przed opinią publiczną. Dopiero po jakimś czasie emerytowany koszykarz publicznie wyznał, że nie jest już kawalerem, odpowiadając na pytanie prowadzących "Dzień dobry TVN", czy przyjmuje już gratulacje z okazji zmiany stanu cywilnego. "No, już chyba nie mam teraz wyjścia. Sprawa trafiła do mediów. Wyszło na jaw, że już jestem nie do wzięcia, dlatego można składać oficjalnie gratulacje" - przekazał.