Doskonałe wieści dla polskich kibiców sportów zimowych. Oskar Kwiatkowski wywalczył złoty medal, a Aleksandra Król brązowy na snowboardowych mistrzostwach świata w slalomie gigancie równoległym. Na taki sukces przyszło czekać długo. To bowiem pierwsze medale MŚ dla Polski w historii w alpejskiej odmianie tej dyscypliny. W rozmowie z Interią świeżo upieczony mistrz świata mówił, że nic nie zapowiadało aż tak wielkiego triumfu. "W ogóle nie czułem się tak, jakby to miał być mój dzień. Wstaliśmy bardzo wcześnie, bo już około godziny piątej rano. Niewiele zjadłem na śniadanie. Wszystko przychodziło mi z wielkim trudem. Zresztą, odkąd przyjechaliśmy do Bakuriani, to czuję się bardzo zmęczony. Zmiana czasu na mnie tak działała, że spałem i w nocy, i w dzień. Przez kilka ostatnich dni walczyłem zatem ze sobą" - przyznawał Kwiatkowski. Z kolei nasza brązowa medalistka opowiadała o nerwach, które jej towarzyszyły. Wszak trasa w Bakuriani była bardzo trudna. "Nerwy były wielkie. Tym bardziej że już o godzinie piątej rano musieliśmy wstać. U nas jest prawie 16, a ja jeszcze nic nie zjadłam od piątej rano. Nie było czasu na to, by usiąść, choć na chwilę. Takie było tempo. Warunki na trasie były specyficzne. Śnieg był bardzo agresywny. Nie było kontrastu. I rzeczywiście czerwona trasa była bardzo trudna. Niestety miałam pecha, że musiałam na niej jechać trochę więcej razy. Walczyłam jednak. Na szczęście w rywalizacji o brązowy medal jechałam już po niebieskiej trasie. I dzięki temu nerwów było dużo mniej" - wyjaśniała Tomaszowi Kalembie z Interii. I dodawała: "W końcu spełniłam marzenia. To taka wisienka na torcie. Przecież tyle razy zapowiadałam medal, a dopiero teraz to zrobiłam". Podczas telewizyjnej transmisji jej przejazdu nie uniknięto wpadki. Nie miał talentu i otarł się o śmierć. To nowy polski mistrz świata Stacja nie pokazała całego przejazdu Aleksandry Król. Widzowie zirytowani: "Reklamy ważniejsze" Tę wtopę trudno było przegapić. Podczas walki Aleksandry Król o finał mistrzostw świata w slalomie gigancie równoległym stacja Eurosport ni z tego ni z owego przerwała transmisję i wyemitowała... reklamy. "Polka walczyła o finał MŚ, a Eurosport wolał w tym czasie pokazać reklamy. Profeska" - skomentował dziennikarz Mateusz Król. "Nie wiem, co jest gorsze: Czerwona trasa na MŚ w snowboardzie czy decyzja o puszczeniu reklam w Eurosporcie podczas przejazdu Aleksandry Król. Porażka" - dodawał Karol Górka. "Co Wy właśnie zrobiliście? Półfinałowy wyścig slalomu giganta równoległego z Aleksandrą Król, a tu reklamy i dziewczyny można było zobaczyć dopiero na dole... No piękne emocje..." - napisał Radosław Kępys. "Na całym półfinale Król były reklamy!", "Po stokroć dziękować za pokazanie reklam zamiast przejazdu Oli Król w półfinale. Spełniliście jedno z moich marzeń. Jesteście wielcy", "Szkoda, że półfinału nie pokazaliście, reklamy ważniejsze", "Fajny półfinał, taki reklamowy", "Naprawdę? Reklamy w trakcie najważniejszego przejazdu Oli w tym sezonie? Brak słów" - irytowali się internauci. Następne zawody z udziałem Kwiatkowskiego i Król już niebawem - we wtorek 21 lutego. Kibice liczą na kolejne medalowe zdobycze. Polacy rządzą na mistrzostwach świata. Zobacz klasyfikację medalową!