Robert Karaś rozpoczął 150-dniowe wyzwanie Robert Karaś tym razem postawił przed sobą naprawdę wysoką poprzeczkę. Aż przed 150 dni chce pokonywać dystanse Ironmana, na które składają się: przepłynięcie 3,8 km, jazda na rowerze 180 km oraz bieg 42,2 km. Dla przeciętnego człowieka pokonanie takiego dystansu choćby jeden raz wydaje się absolutnie niemożliwe, a co tu dopiero mówić tyle razy. Karaś jednak zawziął się i rozpoczął zmagania, oczywiście po uprzednim przygotowaniu się do zawodów. Sportowiec i jego żona Agnieszka Włodarczyk przyjechali do Bahrajnu już kilka miesięcy temu, by spokojnie mógł się zaaklimatyzować i przepracować okres przygotowawczy. W dniu planowanego startu pojawiły się nieoczekiwane problemy i zawody musiały zostać przełożone o jeden dzień. W końcu jednak udało mu się wystartować. Jak się jednak okazuje, bardziej od Roberta Karasia całą sytuacją stresuje się jego żona, Agnieszka, która dosłownie drży o jego bezpieczeństwo. Zdecydowała się nawet zaapelować do fanów, by trzymali mocno kciuki. Włodarczyk apeluje o słowa wsparcia Zarówno na profilu instagramowym Roberta, jak i Agnieszki możemy oglądać kulisy zawodów. Żona sportowca tuż po jego pierwszym starcie była tak zestresowana całą sytuacją, że zaapelowała do fanów, by trzymali za niego kciuki. "Proszę Was o słowa wsparcia. Bo to jest tak cholernie ciężkie, że nawet ciężko to sobie wyobrazić" - zaczęła. W tej całej niełatwej sytuacji stara się jakoś sobie radzić, a jednocześnie pomagać mężowi. "Powiem Wam, że nie mam siły nawet mówić. Nakarmiłam męża, pomasowałam przed snem. I padam na twarz. Ja dopiero kładę się spać, A jutro kolejna bitwa" - napisała. Na szczęście póki co wszystko idzie zgodnie z planem i Robert realizuje swój cel.