Wilfredo Leon w 2019 roku dołączył do siatkarskiej reprezentacji Polski, której jest obecnie jednym z kluczowych zawodników. W biało-czerwonych barwach polsko-kubański zawodnik m.in. zdobył mistrzostwo Europy w 2023 roku i wygrał Ligę Narodów w 2023 roku. Wkrótce stanie on przed szansą na walkę o złoty medal igrzysk olimpijskich. 30-latek wraz z kolegami z reprezentacji w lipcu uda się bowiem na XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie do Paryża. Wielkie rozstanie Wilfredo Leona i nowy rozdział w życiu. "Tacy ludzie są na wagę złota". Misja Paryż i dwa cele Wilfredo Leon wspomina życie na Kubie. "Był taki okres, gdzie w ogóle prawie nic nie było" Przed imprezą czterolecia we Francji Wifredo Leon pojawił się w studiu Podcastu Olimpijskiego Interii. Siatkarz w rozmowie z Aleksandrą Szutenberg poruszył wiele ciekawych tematów. Wrócił on także wspomnieniami do dawnych lat, kiedy to występował jeszcze w reprezentacji Kuby. Jak sam przyznał, nawet sportowcom ciężko było wtedy otrzymać paszport, który uprawniał cię do zagranicznych podróży. "Nie każdy dostawał tam paszport. Nawet jeśli miałeś pieniądze, aby go kupić, no to oni (władze - przyp.red.) nie pozwalali go wydać. Po drugie, to jest bardzo ciężki proces. Musisz zadeklarować ile pieniędzy masz na koncie, skąd są te pieniądze, gdzie pracujesz, czy masz dom, samochód. Nagle wszystko, to co powiesz i jest prawdziwe, oni mogą ci wmówić, że nie. Dlatego nie dużo ludzi ma możliwość aby wyjechać za granicę" - przyznał siatkarz. Wilfredo Leon przyznał, że warunki do życia w kraju, z którego pochodzi, mocno różnią się od tego, do czego przyzwyczaiła go Polska. Ujawnił on, jak wyglądał tam dostęp do podstawowych produktów, takich jak m.in. jedzenie, w czasach, gdy reprezentował barwy Kuby. "Myślę, że dla Kubańczyków było dużo produktów, jak na te czasy. Bo teraz to prawie nic nie ma. Mieliśmy chleb, sok, napoje gazowane, jogurt, mleko. (...) Był taki okres, gdzie w ogóle prawie nic nie było. No w Kubie czasami tak to jest. To są dwa, trzy miesiące, kiedy prawie nic nie ma. No i wtedy każdy patyk na zęby i trzymamy, żebyśmy coś mieli.Wtedy znowu przyjedzie jedzenie i wraca wszystko do normalności. Oczywiście dla Kubańczyków. Wydaje mi się, że obcokrajowcy, którzy musieliby żyć tak jak my, nie daliby rady. Od razu by pomyśleli: Wracam do mojego kraju, bo tam jest dużo jedzenia" - ocenił. Aleksander Śliwka wziął ślub. Na weselu pojawili się koledzy z kadry, świadkiem został inny reprezentant