Wiceminister sportu dosadnie o freak fightach. To koniec walk celebrytów w Polsce?
Od dłuższego już czasu trwa dyskusja na temat przyszłości freak fightów w naszym kraju. Wielu kibiców, dziennikarzy oraz zawodników twierdzi, że z czasem eventy te przestały skupiać się stricte na sporcie, a zaczęły promować patologiczne zachowania. Teraz na temat walk celebrytów wypowiedział się także wiceminister sportu, Ireneusz Raś. Polityk nie miał zamiaru gryźć się w język i powiedział, co sądzi na temat widowisk organizowanych przez federacji freak fightowe.
Kiedy kilka lat temu w Polsce zaczęło powstawać coraz więcej federacji zajmujących się organizacją gal typu freak fight show, kibice byli w prawdziwej euforii. Tego typu eventy budziły bowiem olbrzymie zainteresowanie, a celebryci sami chętnie decydowali się na debiut w oktagonie. I choć z początku "biznes się kręcił", z czasem jednak włodarze zaczęli mierzyć się z nieoczekiwanymi problemami.
Już jakiś czas temu zauważyć można było, że zainteresowanie galami freak fightowymi wśród kibiców zaczyna spadać. Internauci bowiem nie komentują już bowiem tak chętnie bierzących wydarzeń związanych z walkami celebrytów, coraz rzadziej też wchodzą w interakcje z zawodnikami poszczególnych federacji. W mediach społecznościowych pojawiły się głosy, że eventy te przestały już skupiać się na kwestiach czysto sportowych, a głównym elementem gal freak fightowych stała się patologia.
Ireneusz Raś zapytany o freak fighty w Polsce. Nie zamierzał gryźć się w język
Podobne zdanie na temat freak fightów mają politycy. Jakiś czas temu w rozmowie z mediami tego typu walki ostro skrytykował Mateusz Morawiecki, Donald Tusk z kolei przyznał, że chciałby ograniczyć dostęp dzieci i młodzieży do tego typu widowisk. "Nie jestem fanem freak-fightów. Mamy wiele takich zdarzeń, nie nazwę tego do końca sportowych, które promują w sposób spektakularny brutalność i wulgarność. (...) Uważam, że to, co jest takim patosportem i patostreamerką w internecie powinno być ograniczone, jeśli chodzi o dostęp najmłodszych do tego typu widowisk" - przekazał, cytowany przez Fakt.
Teraz na ten temat wypowiedział się wiceminister sportu, Ireneusz Raś. W środę w studiu PAP podkreślił on, że jego zdaniem freak fighty absolutnie nie mają nic wspólnego ze sportem i granica tego, co można pokazać przy tego typu wydarzeniach jest przez włodarzy federacji stale przekraczana. "Sama nazwa mówi, że to jest dziwactwo. Zgadzam się z opiniami, że może mieć ono zły wpływ na wychowanie młodego pokolenia. Mamy dzisiaj bardzo dużo zagrożeń, jeżeli chodzi o wychowanie młodego pokolenia. To jest jeden z elementów. Może nie jest to tak powszechne, ale jest bardzo głośne" - oznajmił.