Były mistrz Syberii w kolarstwie i niegdysiejszy właściciel nieistniejącej już grupy kolarskiej Saxo-Tinkoff jest jednym z nielicznych rosyjskich oligarchów, który publicznie skrytykował Putina i jego agresję na Ukrainę. Oleg Tińkow nie gryzł się w język. Wprost opowiedział się przeciwko mordowaniu Ukraińców i postulował, że zamiast na wojnę należałoby przeznaczyć pieniądze na pomoc ludziom chorym na nowotwory. Na tym nie poprzestał. W mediach społecznościowych opublikował wpis, w którym uderzał w m.in. rosyjskie wojsko. "Nie widzę żadnego beneficjenta tej szalonej wojny! Giną niewinni ludzie i żołnierze. Generałowie, budząc się z kacem, orientują się się, że mają g******ą armię. A jak armia ma być dobra, jeśli wszystko inne w kraju jest g******e i pogrążone w nepotyzmie i służalczości?" - napisał i dodał, że w rzeczywistości 90 procent Rosjan jest przeciwko inwazji na Ukrainę. Za szczerość płaci wysoką cenę. Jego słowa nie przeszły bowiem bez echa. Uderzono w prowadzony przez Tińkowa biznes, dodatkowo administracja Władimira Putina zmusiła go do sprzedaży udziałów w banku. I to po znacznie zaniżonej cenie. Biznesmen dowiedział się też, że na Kremlu wydano na niego wyrok i że powinien obawiać się o swoje życie. Lecz wcale nie zniechęca go to do wymierzania następnych ciosów w Rosję i jej prezydenta. W mediach społecznościowych opublikował najnowszy wpis. Żona rosyjskiego oligarchy obnaża plany dygnitarzy. Tak chcieli się ratować Rosyjski oligarcha uderza w swój kraj. "Nie ma Rosji, wszystko zniknęło" Tińkow oficjalnie ogłasza, że jego interesy w Rosji zostały całkowicie zrujnowane. "W Rosji nic mi nie zostało. A to źle dla Rosji. Byłem jednym z nielicznych, którym udało się, pomimo, a nie dzięki reżimowi, zbudować cztery różne biznesy od zera" - oświadczył. Przypomina, że w szczytowym momencie kariery "Forbes" wycenił jego majątek na 9,4 miliarda dolarów. Czuł dumę, ale wcale nie ze zgromadzonej fortuny, a z tego, że "w skorumpowanej i archaicznej Rosji zbudował uczciwy biznes". Nie ma optymistycznej diagnozy dla kraju. Przy okazji nawiązuje do swojej choroby. Oleg Tińkow zmaga się bowiem z białaczką. Dodaje, że choć "stracił wszystko, nie stracił duszy". Tłumaczy, co konkretnie ma na myśli. Nie chce dorabiać się w jego ojczyźnie, która sprawia teraz tyle bólu Ukraińcom. "Nie mogę zarabiać w kraju, który jest w stanie wojny z sąsiadem, zabijając cywilów i dzieci, bez żadnego powodu" - wyjaśnia miliarder. "Człowiek Putina" objęty sankcjami. Ucierpieć może znany klub Oleg Tińkow apeluje do rosyjskich oligarchów. I życzy Ukrainie zwycięstwa w wojnie. "Dobro zawsze zwycięża" Tińkow nie wie, ile zostało mu jeszcze życie, ale jest przekonany o jednym. Nie ma zamiaru umierać z miliardami na koncie i z łatką "tchórza i palanta" jak 90 procent pozostałych rosyjskich oligarchów. "Tchórze, macie jedno życie i musicie je przeżyć jak ludzie" - apeluje do bogatych rodaków. Ponadto ogłasza, że chce odbudować swoje biznesy w innym kraju. Na koniec zwraca się z życzeniami kierowanymi na ręce Ukraińców. Liczy, że to właśnie oni zwyciężą w tej niesprawiedliwej, brutalnej wojnie wytoczonej przez zbrodniczy reżim dyktatora z Kremla. "Ukraina zwycięży, bo dobro zawsze zwycięża zło, tak nas uczono w szkole!" - podsumowuje. Biały Dom alarmuje: Rosja nielegalnie przetrzymuje amerykańską koszykarkę