Trwa zgrupowanie reprezentacji Polski przed starciem z Estonią w barażach do Euro 2024. Na prośbę Michała Probierza piłkarze stawili się w Warszawie w poniedziałek 18 marca. Od tamtej pory do teraz plan działania jest podobny. O 16.15 na Stadionie Narodowym odbywają się konferencje prasowe, a o 17.00 rozpoczynają się treningi, z których przez 15 minut zajęcia obserwować mogą dziennikarze. Mecz Polska - Estonia zaplanowano na czwartek 21 marca na godzinę 20.45. Zainteresowanie wywołał już sam poniedziałkowy przyjazd zawodników do hotelu na warszawskim Wawrze. Pod budynkiem pojawiło się sporo kibiców oczekujących na autografy i na spotkanie twarzą twarz z kadrowiczami. Uwagę przykuł m.in. Wojciech Szczęsny, który zajechał imponującym samochodem, a konkretnie luksusowym Rolls-Royce'em Cullinan Black Badge, nazywanym "najdroższym SUV-em świata". Auto kosztuje sporo, bo - zależnie od wersji - od 1,35 mln do 1,46 mln zł. Na swojej stronie internetowej producent deklaruje, że to "najpotężniejszy model w historii", a każdy element został zaprojektowany z "nieubłaganą perfekcją". We wnętrzu mają znajdować się elementy z trójwymiarowego włókna węglowego, a nad głowami pasażerów umieszczono włókna światłowodowe przypominające rozgwieżdżone niebo. Wojciech Szczęsny - mimo konkurencji w osobach Marcina Bułki i Łukasza Skorupskiego - zdaje się być pewniakiem do gry w pierwszym składzie w meczu z Estonią. To dla wszystkich arcyważne spotkanie. Ale ostatni czas jest dla "Szczeny" istotny nie tylko zawodowo, lecz także prywatnie. Niedawno on i Marina Łuczenko-Szczęsna ogłosili, że po raz drugi zostaną rodzicami. Burza po tym komentarzu Krystyny Pawłowicz o Lewandowskim. Nie miała litości, ludzie reagują Marina Łuczenko-Szczęsna w ciąży. Tak tłumaczy swoje czasowe zniknięcie z mediów społecznościowych "Czekamy na Ciebie" - w ten sposób, zwracając się do nienarodzonego jeszcze dziecka, Szczęśni ogłosili światu radosną nowinę. Obok krótkiego komunikatu umieścili kilka hasztagów jasno wskazujących na to, że wkrótce ich rodzina się powiększy. Jest również fotografia, na której widać Wojciecha, Marinę oraz ich niespełna 6-letniego syna Liama. Cała trójka pozuje na tle basenu i palm przy ich domu w Marbelli. Posypały się gratulacje, za które piosenkarka - w imieniu swoim i męża - serdecznie podziękowała. "Dziękujemy serdecznie za wszystkiego wiadomości i komentarze z gratulacjami. Jest nam niezmiernie miło i cieszymy się każdą chwilą" - obwieściła w następnym wpisie. Odniosła się też do tego, że od pewnego czasu unikała aktywności w mediach społecznościowych, podpytując fanów, czy chcieliby, aby to się zmieniło. "Musze przyznać że dawno mnie tutaj nie było. Chcecie mnie tutaj częściej?" - rzuciła. Odpowiedź była najwyraźniej pozytywna, bo niedługo później Marina Łuczenko-Szczęsna zorganizowała na Instagramie sesję pytań i odpowiedzi. Wyjaśniła, dlaczego tak długo ona i Wojciech ukrywali ciążę przed światem. "Prawdę mówiąc, niekoniecznie chciałam się dzielić tym moim szczęściem ze światem, ze względu na to, że zdecydowanie lepiej się żyje bez mediów, bez Instagrama, bo wiadomo, jak to jest, jak się wystawiasz na ocenę innych ludzi, to różne bywają komentarze" - rozpoczęła, a następnie zasygnalizowała, że za jej zwłoką stały również trudne, okrutne doświadczenia z pierwszej ciąży. Inny powód "wyjścia z ukrycia" jest bardzo prozaiczny. Chodzi mianowicie o to, że w pewnym okresie ciąża robi się już przecież widoczna i niemożliwe jest dalsze trzymanie jej w sekrecie. "Nie da się po prostu tak długo ukrywać. Wiele osób już mi gratulowało grudniu. Myślę, że dość spora część z was podejrzewała, że coś jest na rzeczy. Jak się pokazywałam, to było widać. Jak bym nic nie mówiła, czy jestem ciąży, czy nie, to mielibyście może pretensje, że kogoś okłamuję. Nie chciałam wstawiać starych zdjęć, więc po prostu zniknęłam sobie na jakiś czas" - podsumowała wokalistka. Wstrząs w kadrze tuż przed barażami. Probierz potwierdza, mamy pożegnanie