Właśnie minęło pięć lat od dramatycznych wydarzeń na Nanga Parbat. Mackiewicz i Revol na szczycie Nanga Parbat, problemy przy zejściu Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol podjęli się zimowego wejścia na szczyt ośmiotysięcznika. Dla Polaka była to siódma tego typu próba. Osiągnięcie celu zaplanowano na 25 stycznia 2018 roku. Podczas zejścia doszło do załamania pogody. Oprócz tego "Czapkins" zaczął mierzyć się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wedle relacji jego francuskiej towarzyszki nabawił się choroby wysokościowej i ślepoty śnieżnej. Miał mieć również liczne odmrożenia. Razem zeszli na wysokość 7200 metrów. Tomasz miał nie być w stanie iść dalej. Elisabeth wyjaśniała później, że zostawiła go w szczelinie i samotnie ruszyła w dół. Jej życie ocalili członkowie Narodowej Wyprawy Zimowej na K2 (Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala, Jarosław Botor), którzy pospieszyli z ratunkiem. Dotarli do Revol, a następnie sprowadzili ją niżej. Potem kobieta została przetransportowana do szpitala. Następnie - po tym, jak ustalono, że szanse na uratowaniu Mackiewicza są nikłe, a ryzyko zbyt duże - zapadła decyzja o przerwaniu akcji. Żona himalaisty absolutnie nie ma o to żalu. Rozumie okoliczności. "Tomek był już w stanie ciężkim. Nie widział, miał rozległe odmrożenia, z trudem się poruszał. Znajdowali się na dużej wysokości, było zimno, a jego stan gwałtownie się pogarszał. Znam się na górach na tyle, żeby wiedzieć, co to znaczy. Koniec. Elisabeth zrobiła dla niego więcej niż leżało w ludzkiej mocy. Walczyła o jego życie tak samo jak o własne, choć niektórych szczegółów tragedii dowiedziałam się dopiero po jakimś czasie" - opowiadała Anna Solska-Mackiewicz przed rokiem w rozmowie z Interią. Po prawie dwóch latach od tragedii ukazała się książka Elisabeth Revol (polski tytuł: "Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"), w której kobieta wróciła wspomnieniami do wyprawy z Tomaszem Mackiewiczem. Udzieliła też wywiadów. W "Le Parisien" opowiadała m.in., jak wyglądała jej ostatnia rozmowa z "Czapkinsem". Śmierć, którą trzeba przeżyć. Żona Tomasza Mackiewicza wraca do rodzinnej tragedii Słowa Mackiewicza, które zaniepokoiły Revol. Nie dowidział i nie mógł złapać oddechu Revol ze szczegółami wspominała moment, w którym ona i Mackiewicz weszli na szczyt Nanga Parbart."Słabo cię widzę, nie dostrzegam światła twojej czołówki. Eli, nie widzę cię" - miał mówić do towarzyszki Polak. Kobieta starała się go uspokoić. Zaproponowała, by chwycił się jej barku i zaczęła razem z nim schodzić. "Co się dzieje z moją twarzą?" - miał dopytywać Tomasz. Gdy zaczął ściągać chustkę chroniącą jego buzię przed mrozem i wiatrem i mówić, że nie może oddychać, Francuzka bardzo się zaniepokoiła. Próbowała zrobić mu zastrzyk z deksametazonu. To środek o silnym działaniu przeciwzapalnym. Aplikuje się go przy m.in. obrzęku mózgu. Revol wbiła strzykawkę w kombinezon kolegi, lecz nie zdołała podać mu środka. Igła złamała się, a dodatkowej nie było. Ostatecznie Mackiewicz przyjął tabletki z deksametazonu, których efekt działania jest ten sam, lecz uzyskuje się go trochę później. Tomaszowi nieco się poprawiło, lecz nie na długo. Elisabeth zaalarmowały następne symptomy. Wysłała wiadomość z prośbą o pomoc. Ta dotarła najpierw do męża Jeana-Christophe'a Revola, Anny Solskiej-Mackiewicz (żony Tomasza) oraz do partnera wspinaczkowego, Ludovica Giambiasiego. Cała trójka starała się poruszyć niebo i ziemię, by zorganizować akcję ratunkową. Po pewnym czasie w działania włączyły się polska i francuska ambasada. Nie żyje Bobby Hull, legenda NHL. Miał 84 lata Elisabeth Revol do końca miała nadzieję na uratowanie Tomasza Mackiewicza. Zostaną z nią na zawsze jego ostatnie słowa Tymczasem Revol i Mackiewicz dotarli na wysokość 7282 metrów. Wówczas "Czapkins" skierował do Francuzki - jak się potem okazało - swoje ostatnie słowa. Kobieta długo zachowywała je wyłącznie w swojej pamięci. Zrelacjonowała je dopiero po jakimś czasie. "Jest mi zimno, chcę odpocząć" - usłyszała od towarzysza wyprawy. Elisabeth próbowała go pocieszać. Przytuliła go i poczuła, że cały drży. "Muszę żyć z tym ostatnim obrazem Tomka, tam na górze, z jego zachrypniętym głosem i z tymi słowami pełnymi nadziei, które mu wtedy zostawiłam, wierząc, że jeszcze przyjdzie pomoc" - wyznawała potem. Gdy już jasnym stało się, że nie da rady zejść niżej z Mackiewiczem, pożegnała się z kolegą. Wierzyła wówczas jeszcze, że ratownicy dotrą w końcu także do niego. Była również pełna nadziei, że niebawem przylecą zapowiadane helikoptery. Nie miała pojęcia o szczegółach zamieszania, jakie rozgrywało się w tle. Akcja była zawieszana z powodów złych warunków pogodowych, nie obyło się też przepychanek o pieniądze i pokrycie kosztów operacji. Ostatecznie, dzięki bohaterstwie uczestników Narodowej Wyprawy Zimowej na K2, a zwłaszcza Bieleckiego i Urubki, którzy godzinami, ciemna nocą wspinali się pod szczyt, udało się ocalić Revol. Kiedy się spotkali, była przekonana, że ruszą dalej po jej kolegę. Nie oceniała sytuacji do końca realnie. Według ekspertów Polak prawdopodobnie nie żył już w momencie, gdy ekipa ratunkowa dotarła do Elisabeth. Datę śmierci Tomasza Mackiewicza ustalono na 30 stycznia 2018 roku. Za przyczynę śmierci uznano wysokościowy obrzęk płuc. Denis Urubko dla Interii: W 2023 roku powiem sobie stop