Pod koniec maja Robert Karaś dokonał imponującej sportowej rzeczy i pobił rekord świata w triathlonie na dystansie 10-krotnego Ironmana. Podczas zawodów w Brasil Ultra Tri osiągnął czas 164 godzin, 14 minut i 2 sekund. Poprzedni najlepszy wynik należał do Belga Kennetha Vanthuyne'a i było o niecałe 20 godzin dłuższy. Gigantyczny wysiłek okupił problemami zdrowotnymi. Jak przyznawał na konferencji prasowej, doznał przeciążeniowego zmagania piszczela. "Sprawia mi to problemy w chodzeniu i trenowaniu. To nie jest dobre, bo po takim wysiłku potrzebuję aktywności fizycznej. Organizm powinien stopniowo zwalniać, nie może być nagle odłączony od wysiłku. Mam nadzieję, że wkrótce mi się polepszy i będę mógł coś porobić" - mówił. A to nie koniec dolegliwości. Ale tego typu zmartwienia bledną w obliczu nowych informacji. Jak przekazał sam sportowiec, w jego organizmie wykryto "śladowe ilości niedozwolonych substancji". To dla Karasia szok. "Oświadczam, że nigdy nie stosowałem żadnej formy dopingu" - przekonuje w oświadczeniu. Razem ze sztabem przeanalizował sytuację i wyciągnął pierwsze wnioski. "W styczniu leczyłem złamania ręki, żeber oraz stopy. Wtedy zostały mi podane leki, które zawierały w swoim składzie substancje znajdujące się na liście WADA. Zostałem wielokrotnie zapewniony, że przyjęcie tych leków nie będzie miało żadnego wpływu na przygotowania ani na sam występ w Brazylii" - wyjaśnia. Z dużym dystansem do tłumaczeń podchodzi Michał Rynkowski. Najpierw, w Radiu Zet, mówił o tym, że Robertowi Karasiowi grozi kara 4 lat zawieszenia i unieważnienie wyniku sportowego, który został przez niego osiągnięty. Teraz szef Polskiej Agencji Antydopingowej raz jeszcze zabiera głos. Jego komentarz nie zostawia złudzeń. Robert Karaś wyjawił, jaki jest jego kolejny cel. Czyste szaleństwo Michał Rynkowski wprost o Robercie Karasiu i jego oświadczeniu: "Z samego wyniku badań to raczej nie wynika" Rynkowski mówi wprost - w przypadku, gdy zostanie stwierdzone i udowodnione stosowanie dopingu, to sportowiec ponosi pełną odpowiedzialność. Okoliczności mogą jedynie odegrać rolę przy ewentualnym łagodzeniu sankcji. Jego słowa rzucają nowe światło na wyjaśnienia Karasia. "Mamy tu do czynienia z obecnością substancji zabronionej, drostanolonem, który nie jest stosowany zwykle przy leczeniu kontuzji. Nie jest w ogóle stosowany przy leczeniu kontuzji! Czy mógł się dostać za pomocą suplementu diety? To możliwe, ale mało prawdopodobne" - mówi szef POLADA w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. Absolutnie nie wykluczyłby celowego zastosowania substancji i zaznacza, że "wpływa ona na siłę i sylwetkę" i że "może wpływać na wyniki w sportach wytrzymałościowych". Odnosi się też bezpośrednio do tego, co znalazło się w oświadczeniu Roberta Karasia. Teraz sportowiec oraz jego współpracownicy czekają na wyniki próbki B. Robert Karaś podejrzany o doping. Rywal nie zamierzał milczeć Emocjonalnie pod oświadczeniem Roberta Karasia. Są też sceptycy Oświadczenie Roberta Karasia przyjęte zostało ze sporym zrozumieniem. Są tacy, którzy stają murem za zawodnikiem i zupełnie nie wierzą a jego winę. Do tego grona należy m.in. partnerka sportowca, Agnieszka Włodarczyk. "O tym, że jesteś uczciwy wiem najlepiej, bo jestem z Tobą każdego dnia" - napisała w komentarzu w mediach społecznościowych. Wtórują jej inni. "Pamiętaj, że to nie Twój błąd i że możesz mieć czyste sumienie! Jesteś ostatnią osobą, którą można podejrzewać o nieuczciwe zagrywki", "Jesteś wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o upór w przełamywaniu wszelkich barier", "Robert, znam Ciebie i wiem, jakim jesteś sportowcem. Nie Twój błąd i szanuję Twoją postawę i chęć podzielenia się sprawą" - czytamy w komentarzach sporej grupy. Inni niekoniecznie wierzą w wyjaśnienia sportowca. W oczy rzuca się jeden z wpisów, w którym internauta nie kryje sceptycyzmu. Jak przekonuje "weryfikuje" wersję Karasia, a na koniec kwituje: Sprawa jest rozwojowa. Robert Karaś odpowiedział krytykom. "Ostatnio byłem u lekarza"