Głośne i burzliwe było odejście Krzysztofa Stanowskiego z "Kanału Sportowego". Chociaż pierwotnie starał się publicznie nie wypowiadać na ten temat, do odpowiedzi zmusił go występ byłych współpracowników. Podczas jednego z odcinków programu "Hejt Park" prosto z hotelu w Arłamowie, Mateusz Borek i Tomasz Smokowski publicznie zaatakowali dziennikarza, zarzucając mu m.in. "wybujałe ego", czy próbę zwiększenia swoich wpływów. Stanowski poczuł się zobligowany, do "odparcia ataku". W odpowiedzi na "występ z Arłamowa" Stanowski opublikował na YouTube dłuższy film, w którym rozprawił się z argumentami byłych już współpracowników. Werdykt był jednoznaczny - opinia publiczna stanęła po jego stronie. Wiele cytatów pochodzących z odpowiedzi "Stana" wybiło się mocno w mediach społecznościowych. Przede wszystkim obnażył on brutalną prawdę o relacjach z Borkiem i Smokowskim. - Nie działamy w super atmosferze. Tak naprawdę nie jesteśmy nawet kolegami, albo nimi co najwyżej bywamy. Tomek (Smokowski - red.) zresztą za każdym razem gdy się tylko napił, od razu wyznawał, że mnie nienawidzi. (...) Mateusz (Borek - red.) miał, ma i będzie miał problem ze mną, z Weszło, z moimi pracownikami. Problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać, ale on nie zniknie, wszyscy to wiemy. Mam dość toksyn, agresji słownej, obmawiania, intryg. (...) Życie jest za krótkie, by tkwić w czymś wyłącznie dla przelewów co miesiąc - zdradził Stanowski. Kanał Sportowy odpuszcza. "Cnotą ludzką jest zachować milczenie" Stanowski znów uderzył w "Kanał Sportowy". Brutalna diagnoza aktualnej sytuacji Po rozstaniu z "KS" Stanowski ogłosił utworzenie projektu "Kanału Zero". Zapowiedzi były głośne. Miał to być "największy projekt YouTube'owy w Polsce". Premierowy program odbył się 1 lutego. Przemysław Rudzki wcielił się w rolę prowadzącego i odbył dłuższy wywiad z Krzysztofem Stanowskim, który przetykany był telefonami od widzów. Już w pierwszych minutach padło pytanie o "Kanał Sportowy". Stanowski "nie gryzł się w język". Inauguracja działalności "Kanału Zero" okazała się sporym sukcesem. Liczba widzów śledzących transmisję przekraczała 100 tysięcy. Kolejnym jego wymiarem był czynny udział użytkowników platformy. Przemysław Rudzki przekazał, że w trakcie trwania programu do studia dodzwonić się próbowało aż 4 tysiące osób. - Kanał Sportowy traktuję jako martwy projekt. Mam wrażenie, że on upadł. Jeśli masz milion subów, a ogląda Cię 800-1600 osób na "lajwie"... To jest śladowe. Nie chcę być złośliwy, to czysta matematyka. Chłopaki próbują to podnieść w jakiś sposób, na razie nieudany. Czy swoim odejściem to zniszczyłem? Nie czuję się osobą, która zniszczyła ten projekt. Gdybym miał wskazać jedną osobę, to Mateusza Borka - kontynuował "grillowanie Kanału Sportowego" Stanowski. Szok, co powiedzieli o Ewie Swobodzie. To przesada. "Kiedyś słyszałam, że jestem chłopakiem i powinni mnie zbadać" - Występ Mateusza w Arłamowie zniszczył Kanał Sportowy, bo pokazał tę twarz. To był absolutny gwóźdź do trumny, a potem ja musiałem mu na to odpowiedzieć. To nie jest nielegalne się przygotować. Trzeba było nie mówić tego. Ten moment był moim zdaniem końcem Kanału Sportowego. Zostałem sprowokowany i musiałem odpowiedzieć. A dawałem opcję, żebym nie odpowiadał - dodał.